Jeeeejku, dziewczyny po prostu dałam plamę po całości.
I to totalnie.... przez ostatnie 2 dni ( wczoraj;dzisiaj) nie zważałam na żadną dietę.
Żadnych ćwiczeń. Japierdziele!
Wczoraj miałam imprezkę już nie licząc kaloryczności alk., ale te rypane
czipsy... po co, no po co?
A wiecie co jeszcze inteligentnego zrobiłam?
Jak wróciłam to zjadłam chyba z 7 ciastek, bodajże o 21:30.
Raaaaaaaaaaaaaaaany.
Dzisiaj, zjadłam śniadanie 2 malutkie kromeczki razowego chleba z twarożkiem.
Wszystko ładnie, pięknie + princessa. Supcio ;/
Pojechałam na obiad do babci, a wiadomo jak to jest z babciami.. ah wyłożyła
wafelki przekładane czekoladowym kremem i co chyba z zjadłam z połowę
tego co było na półmisku, super. Obiadu tak samo sobie nie pożałowałam..
Później byłam na jakimś festynie, zjadłam babeczkę i taką bułkę, świeżo co upieczoną :(
I dopadłam się z kuzynką do ciasteczek.
Wypiłam teraz białą herbatę, wypije jeszcze 2. Bo nie można przekraczać jej ilości.
Może chociaż zreguluje co nie co i chociaż coś wydalę z organizmu.
Jestem beznadziejna, popadam w te zasrane słabości. Nie mam dzisiaj na nic siły, pewnie
po wczorajszym wybawieniu. Od poniedziałku już tak nie będzie, ooo nie!
Nie ma mowy, cholera jasna. Będę szczuplejsza, czyli piękniejsza.
Jutro się ograniczam.