a takie jeszcze letnie. :) w cofeeshopie.
że niech będzie, że jeszcze moja MARCHEWKA. albo wyrób marchewkowo podobny ^^
w tym świetle tak widać.
obecnie jestem już CZEKOLADĄ. albo jak kto woli wyrobem czekolado podobnym ^^
musiałam coś z tymi włosami zrobić, bo odrosty były bardzo brzydkie... więc zafarbowałam na czekoladę. są ciemniejsze po prostu.
chociaż nie wiem jakie są, bo wchodzę sobie na stołówkę.
Ewelina : Cośty zrobiła z włosami !
Ja : Noo, zafarbowałam odrosty.
E : Odrosty ? Przecież one czarne są !
:D
niee są ! tylko takie światło padało... są ładne. o :p
takie moje zdanie. i paru innych osób, w tym pani powyżej. więc liczę że jednak. ;p
dzisiaj generalnie nic aż tak ciekawego. tzn. wstałam o godzinie 13.30 . zaczynam zaskakiwać samą siebie... ale należało się, bo był to ciężki tydzień.
odespałam każdą 7.30 rano. brr... a w poniedziałek na 11.00 *uła* *uła* <3 jakby to Olcia zrobiła. :)
zjadłam pizzę na śniadanie (no bo to w zasadzie pora obiadowa). poczytałam mitologie <fuuuuuu>
ale już sie posunęłam przynajmniej ! coś drgnęło, jutro myślę że będę za połową, jak zepnę dupsko. potem trzeba się będzie brać za robienie notatek, bo 90 pozycji... o każdej cokolwiek napisać, nawet nie tyle napisać, co WIEDZIEĆ. to już jest gorsza sprawa.
ja pierdole.
jak sobie pomyślę, to mi sie niedobrze robi.
ale cóż.
byłam poza tym u babci...
na cmentarzu.
nigdy nie sądziłam, że te dwa słowa będą się ze sobą pokrywać. powinnam teraz mówić : u babci na obiedzie. u babci na naszej ulubionej grze w tysiąca. na robieniu babeczek. bo często razem robiłyśmy.
ale nie na cmentarzu...
nikt nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo mi jej brakuje. nikt. nawet mama...
nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić co czuję. mimo że nigdy tego nie pokazuję. bo nie lubię przy kimś płakać lub też nie wiem...
nie lubię, bo źle się z tym czuję. ale nie ma dnia żebym nie myślała. dzisiaj wracająz z cmentrza wbiłam wzrok w szybę. popłynęły łzy. bo nagle uświadomiłam sobie że jej już nie ma... po prostu nie ma.
to nie jest w porządku...nie ona powinna cierpieć i umrzeć, tylko kto inny. ktoś kto nie zasługuje nawet na to żeby żyć. jest masa takich osób. zdrajcy, mordercy, oni żyją i mają się dobrze.
a osoba która nic nikomu nie zrobiła, musiała przez to przejść. i umrzeć w tak młodym wieku.
dobra, koniec, bo jak o tym myślę, to płaczę. a dużo już wypłakałam. wystarczy.
wróciłam, oglądałam telewizję z mamą, obecnie siedzę na kompie , jest godzina prawie 1 w nocy, a ja konferuję sobie z Eweliną. o jedzeniu. ^^
taaa jakieś 2 godziny temu słyszałam :
- jestem na chwilke , bo padam
2 godziny później... :p
rozmowy ciąg dalszy. ale zawsze tak jest ! obecnie jesteśmy na etapie otworzenia stołówkowego biznesu xD haha jak ja kocham te nocne rozmowy. <3
czyli przez te rozmowy o jedzeniu żołądek wyszedł mi na wierzch, lub jak to Ewelina napisała : przykleił się już do matrycy
^^
nie mogę no. jak sobie pomyślę o karmelowym machiatto, lub też moją latte z syropem malinowym, muffinach, naszej czekoladowej szarlotce połączonej z sałatką owocową, śliwkami, lecho, musli z jogurtem, serkiem waniliowym, ciastkach z imbirem
to mi sie słabo robi !
z głodu.
tak, to tylko niewielka część produktów, które wymieniłyśmy, aby je skonsumować ^^ w tej minucie doszła woda z cytryną i imbirem.
otwieramy konkurencyjną stołówkę ! a jak ! :p
jak to stwierdziłyśmy, biznes średnio by wypalił, bo Ewelina zjadłaby 1/3, ja 1/3 i zostałaby 1/3 dla gości (cóż za matematyka ! Bill i Gosia byliby dumni ! :p)
ale z drugiej strony doszłyśmy też do wniosku, że ludzie i tak by sie zabijali o nasze jedzenie, bo przeciez ceny poszłyby w górę, a ilość posiłków byłaby ograniczona. więc zapłaciliby każdą sumę, byleby u nas zjeść.
i podane jak w restauracji, czyli im większy talerz, tym mniej jedzenia. ^^ zasada znana z życia codziennego.
tak, ale koniec bujania w obłokach.
jedyne co jest prawdą, to fakt, że idziemy na super hiper kawę urodzinową już 14 września. sweet seventeen. <3
hahaha
- wiesz, ale ja jestem stara.
- taaa... wisimy nad grobem. ^^
ale fakt. to prawda, że święta nie cieszą tak jak dawniej. mikołaj, gwiazdka, boże narodzenie. urodziny.
ale...
wyobrażałyśmy sobie taki moment
że mamy już swoje dzieci. i zamieniamy się tak jakby rolami. teraz my patrzymy na nie, jak się cieszą z pierwszej gwiazdki. jak tłumaczymy im, że muszą zjeść barszcz, a uszka są smaczne. że wiemy, że na pewno wolałyby pierogi te z serem, ale chociaż jeden pierożek z kapustą i grzybami powinny zjeść. :) że ryba jest dobra, chociaż ma ości, a na prezenty powinno się zaczekać do końca kolacji. i że mikołaj na pewno istnieje i bardzo kocha wszystkie dzieci. :)
przyjdzie taki dzień...
kiedyś...
:)
plan na najbliższy tydzień. przeżyć.
a tak serio, napisać dwie kartkówki, przeczytać mitologię do końca. zrobić notatki, przy tym nie umrzeć.
i świętować urodziny Ewii.
<3
urodzinowa kawusia we środę. 14 września.
moja będzie za miesiąc bez jednego dnia ! :p czyli 9 października. no już miesiąc bez dwóch dni. ^^ bo północ minęła dawno.
jest obecnie 1. 40, a tym razem jesteśmy przy poszerzaniu framug ze względu na podwójną nogę pewnej osoby ^^ bo róznie mogłoby być z tym biznesem ! jakbyśmy sie zażerały to ooooojejku. byłybyśmy jak pewien znany wieloryb. <3 do którego nam naleko rzecz jasna.
czyli...
piosenka na dziś.
ze specjalną dedykacją.
Azarii - I'm hungry
xD
hahaha
bez komentarza.
Tylko obserwowani przez użytkownika junka95
mogą komentować na tym fotoblogu.