aach, długa historia... bo w sumie tego nie planowałyśmy, a wyszło co wyszło. czyli jak zwykle :p
tradycjnie najpierw zaczęłyśmy na rondzie grunwaldzkim i pojechałysmy kochanym 112 do Tyńca... niedaleko Zosieńki byłyśmy, ale i tak Zośka jest na Mazurach czy tam gdzie indziej...w ogóle tak samo 2 dni temu byłyśmy obok miasteczka papieskiego...mogłam wpaść odebrać Kaprysa. ale sama nie wiem... no... na skałki bym z nim nie poszła. w sensie z rysunkiem rzecz jasna... poza tym potoczyło się tak troche nieciekawie, więc nie wiem jak to będzie już. z tym wszystkim... ale okej. w każdym razie, dojechałyśmy do Tyńca i ruszyłyśmy ulicą Juranda ze Spychowa, potem Danuśki Jurandówny, potem Maćka z Bogdańca, więc generalnie Krzyżacy rulez ! :D jeszcze brakowało tylko Jagienki i Hlavy, czyli tego czeskiego giermka. Ale jak to Ewelina stwierdziła, nie zasłużył sie on aż tak bardzo.. no jak to nie, wygrał jeden pojedynek na całe 1000 stron powieści. xd no to no ! potem dostałam butelką w łeb, ale okeej zasłużyłam sobie ! ale to było takie "pieszczotliwe" a nie chamskie więc wybaczam. :p bo mi sie Skawina kojarzyła i byyyły byyyły. znaczy nie mój, tylko Eweliny, ale bez jaj, żeby zapierniczać dzień w dzień na taką wieś. ale to było , jak sie umówiłyśmy "dawno i nieprawda" . coś jak ja ze Słaboniem... xd mniej więcej... ale to trwało rok i sie rozpierniczyło, u mnie pół... no bo powiedzmy sobie szczerze. komu sie chce? tzn znalazłam osobe która ma identyczne podejście jak ja do tych spraw. zupełnie jakbym słyszała siebie :
- po co zaczynać, jak i tak wiemy, że zanim zaczniemy już nam sie znudzi
xD
bez komentarza ! to nie moje słowa, tylko Eweliny, ale jakbym słyszała siebie. xd
poszłyśmy na jakąś "ostrą (ee coś w tym stylu) górę" , nie pamiętam nazwy, ale około pół godziny. zeszłyśmy i poszłyśmy do autobusu i zajechałyśmy pod ZOO. z tamtąd znalazłyśmy inteligentnie jakiś czerwony szlak, z lekką pomocą GPS'a, ale od czego mamy GPSy w końcu. :p wyszłyśmy na saamą górę i znalazłyśmy sie w klasztorze na Bielanach... wioszkaaa !! o to chodzi...
ale widniał tam wyraźny napis :
"wstęp dla NIEWIAST tylko w :
...." - i tutaj były wymienione różne dni w roku kiedy kobiety mogą tam wchodzić, a raczej , pardon, NIEWIASTY, między innymi pierwsza niedziela sierpnia, czyli za kilka dni :p Ewelina już sie zapaliła. ale zobaczymy, bo ja w poniedziałek wyjeżdżam noo...już do Hiszpanii, ale kartke ładną przyślę, może tym razem dojdzie bo z Sopotu nie doszła :DD poczta polska miażdży.
może hiszpańska nie zawiedzie...
zeszłyśmy z tego klasztoru, i ruszyłyśmy na nogach gdzieś przed siebie...odkryłyśmy że za 4 przystanki jest Kryspinów, no kilka kilometrów...więc co to dla nas. poszłyśmy dalej... i nagle widzę coś... widzę autostrade. czyli dobrze jest. i potem : CASTOR !
to jest już długa historia z tym Castorem, ale od razu mi się wszystko przypomniało...heh...jak sie lałyśmy z tego.
i to jest na prawdę strażacka remiza. Ewelina miała niezły ubaw. disco disco dance. xd
skręciłyśmy sobie źle oczywiście, ale w porę się skapnęłyśmy i wróciłyśmy. dotarłyśmy tam gdzie chciałyśmy...zupełnie od drugiej strony niż sie autem zajeżdża, ale eureka ! ale jak tam sie zmieniło...pizzeria jakaś, bar, park linowy ! o tak, już wiemy gdzie idziemy następnym razem...
tylko teraz jak takie żule siadłyśmy na chodniku tyłem do ruchliwej ulicy i wyciągnęłyśmy żelki, które kupiłam jeszcze w Sopocie. one były co prawda w prezencie, ale jadłyśmy obie. no jak sie jechało o jednej suchej kanapce z masłem z samego rana no to sie nie dziwię.. umówiłyśmy się już tylko tym razem nie jak żule , tylko jak cywilizowani ludzie że musimy zaliczyć park linowy i jakiś kocyk wziąć i sobie posiedzieć nad wodą. bo dzisiaj nie dość że kocyka brak, to jeszcze sie wycwaniłyśmy, żeby nie płacić za wejście tej brzydkiej pani i usiadłyśmy na betonie przed wejściem. :p a co, zaoszczędziło się 6 zł od osoby xd
i potem sie doczołgałyśmy znowu obok Castora na przystanek.. wróciłyśmy ambitnie na Salwator i na nóżkach już chwilke pod Jubilata.
Koniec wyprawy. :) znowu zajęło nam to cały dzień.
ambitne mam zadanie. plan na cały rok : nauczyć Eweline pływać, w zimie jeździć na nartach, robić za przewodnika po Lwowie (tak jakieś szalone plany , ale to już na przyszłe wakacje ten Lwów :p) .
Przy okazji dowiedziałam sie conieco o Kasi Smolińskiej, ta blondi z Top Model, z niewyparzoną gębą, z Krakowa. Bo ona przecież jest absolwentką Nowodworka...i w sumie. nawet dobrze że już jest tą absolwentką, bo podobno rzeź niewiniątek jak to mówią... więc sie na korytarzu szkolnym nie spotkamy raczej :p
uff, kończę, bo też padam na twarz, takie wyprawy męczą...jutro idziemy z rodzinką moją, czylli z mamą, dziadkiem i ciocią nad Wisłę, zobaczy się co potem, dzisiaj byli sobie na Rynku. i jakiś wypasiony obiad jedli w Sukiennicach.
a my ? xd a my miałyśmy jedynie żelki i wodę . ale czyż nie o to chodzi ? :p
nom...czyli jak zwykle. piosenka na dziś. :
Lady Gaga - Bad Kids. <3 ej ja na prawdę pokochałam tą piosenkę ! nigdy bym nie przypuszczała, kiedyś nie przepadałam...
a teraz kocham (:
"I'm a bad kid, and I will survive,
I'm a bad kid, and this is my life.
I'm a bad kid, can be cool and you hate me
I'm a bad kid like my mom and dad made me :D"
zwłaszcza ostatnie zdanie uwielbiam. <3 ale to jest cała Gaga... kto jej nie zna... xd
;*
Tylko obserwowani przez użytkownika junka95
mogą komentować na tym fotoblogu.