Minęło kilka lat. Przeprowadziłem się i więcej jej nie spotkałem. Z nikim się także nie związałem. Byłem w kilku niezobowiązujących związkach, ale nie było to nic poważnego. Nie pozwoliłem by takiego się stało, Gdy tylko zauważyłem, że zaczyna się angażować kończyłem znajomość. Nie chciałem się rozczarować. Otoczyłem swoje serce murem. Zamknąłem przed wszystkim. Pracowałem. Czasami spotykałem się ze znajomymi. Takie życie mi odpowiadało. Któregoś z takich dni zostałem zaproszony na imprezę. Poszedłem i świetnie się bawiłem. Po drugim albo trzecim piwie ujrzałem ją. Piękną kobietę. Jej oczy błyszczały, a oczy śmiały się. Jej głos sprawiał, że nogi się pode mną uginały. Stałem i patrzyłem się na nią dopóki nasze spojrzenia się nie spotkały. Odwróciłem się i wyszedłem. Chyba za dużo wypiłem.
Później widziałem ją jeszcze kilka razy. Na mieście, w sklepie, u znajomego. Nigdy jednak nie rozmawialiśmy. Obserwowałem ją. Podziwiałem z daleka. Zauważyłem, że pije zdecydowanie za dużo kawy. Często nosi ciężkie siatki z zakupami. Jest uprzejma, uśmiechnięta.
Minęły niemal dwa miesiące od dnia, w którym ją ujrzałem. Siedziałem w barze naprzeciw kawiarni. Denerwowałem się, ponieważ Ona się spóźniała. Podświadomie wiedziałem, że coś się stało. Zostałem do zamknięcia i poszedłem do domu. Sytuacja się powtarzała przez kolejne dwa dni. Trzeciego dnia przyszła i zamówiła swoją kawę. Była jednak inna. Oczy niebłyszczały, a twarz wydawała się smutna, choć usta były uśmiechnięte. Wyszła szybciej niż zwykle. Martwiłem się, ale nie miałem odwagi podejść. Bałem się, że mnie wyśmieje.
Cokolwiek.
Gdziekolwiek.
Ktokolwiek.
Kiedykolwiek.
Użytkownik insanecorpse
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.