"Ja, czyli Zuzka".
4. 23 Sierpnia
W domu dostałam porządny ochrzan od rodziców za nieobecność w domu. Kiedy tylko weszłam ich miny mówiły wszystko.
- Prze... - nie zdąrzyłam nic powiedzieć bo tata przerwał to krótkim "zamilcz". Mama stała obok. Wiedziałam jaką przykrość jej sprawiłam. Ufała mi. A ja to zrujnowałam. Patrzyłam się z mamą na siebie przez parę sekund. Ledwo co hamowała płacz. Nie wytrzymała napięcia i łzy zaczeły spływać jej po policzkach. Coś skręciło mi się w żołądku. Jeju! Było mi tak cholernie okropnie. Też zachciało mi się płakać ale wstrzymałam łzy.
- Masz kare na wychodzenie na dwór przez weekend. Zakaz. - przytulił mame i otarł jej łzy. Kochał ją. Tknęło mnie. Bolało mnie to że to nie ja ją teraz przytulam. Było mi z tym tak bardzo źle. Cholera jasna.
- To się nie powtórzy. - chciałam coś jeszcze powiedzieć ale zabrakło mi sił i nie chciałam kolejnej awantury.
- Przyjdę do ciebie później. - teraz totalnie mnie zamurowało tata powiedział do mnie spokojnym tonem. Chciałam się wydrzeć, rzucić czymś. To było okropne. Byłam przecież pokłócona z tatą od 8 Sierpnia... do dziś. Do dziś. Nie jestem w stanie opisać mojej rozmowy z tatą. Nie jestem. Może zrobię to później jak już urodzi się Julia. Przez weekend nigdzie nie wychodziłam i cały czas miałam rozmowe z tatą w głowie...
Wracając do wypadu na plażę z Filipem i jego młodszym bratem...
Było jak zwykle cudownie. Wzięłam pamiętnik na plażę bo myślałam że może dokończe pisać to co zdarzyło się dzień po moim późnym powrocie do domu ale nie dałam rady. Nie miałam czasu!
- Co tam piszesz? No pokarz mi! - domagał się Filip. W odpowiedzi że pamiętnik i mu nie pokarze siłą zamknął mój notes, włożył do torby i wrzucił do wody.
- Filip!!!!!!! Co ty lobisz! Zostaw Zuzie! Zostaw! - myślałam że padne. Jego brat choć mały uczył się i naśladował swój autorytet. Czyli Filipa. Miał wysokie maniery. Pewnie tak jak cała rodzina Filipa. - Juuuuuuuuuuż biegnem na pomoc mej księżnicze! Nie bój się Zuzka! - wziął jakiś patyk i zaczął okładać Filipa po nogach. Będę mieć kiedyś takiego syna i męża. Musiałam powiedzieć to na głos bo chłopcy rzucili mi się na szyję.
- Wiesz, to da się załatwić - uśmiechnął się Filip i klepnął mnie w plecy krzycąc "BEREK!". Właśnie tak świetnie bawiliśmy się przez cały wieczór. Kiedy wybiła 20 uznaliśmy że pora wracać.
- Spotkamy się jutro? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Musiałam odpowiedzieć ''nie'' bo byłam umówiona z Karolą. Jutro wracała z Poznania. Przeprosiłam go i obiecałam że pojutrze.
- Ehh... trudno. Jakoś przeżyję. - powiedziałam, że napewno przeżyje. Przytulił mnie i chciałam to odwzajemnić ale Kuba patrzył więc nie było mowy... / Daria.
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale nie miałam czasu. Teraz będę już z Wami cały czas! ;*