Szkocja, dom. Po tak wielu latach walk i zmagań nareszcie go mam.
Mój własny wymarzony dom zaraz obok kojącego morza.
Byłem szczęśliwy, lecz niestety w domu tym nie mieszkał nikt prócz mnie. Samotne dni zmieniały się w tygodnie a te w miesiące.
Wieczorami siadałem na tarasie z butelką wódki w ręku i spoglądałem jak ciemne fale atlantyku rozbijają się o skalisty brzeg.
Myślami powracałem do cudownych lat mej młodości, starałem się odnalezć powód mojej samotności. Myślałem coraz dłużej a wódki robiło się coraz mniej, ognisty płyn parzył w gardło.
Ona, może gdybym wtedy zawalczył, a nie się poddał dziś me życie byłoby inne? lepsze?
Pamiętam jej twarzy jakobym widział ją wczoraj.
Niebieskie oczy, pucołowate policzki, czerwone wargi które tak uwielbiałem całować oraz jej śliczny filigranowy nosek.
Nie wiem czemu ale szczególnie wryła mi się w pamięc jedna rzecz a mianowicie jej paznokcie zawsze pomalowane na jakiś pstrokaty kolor.
Kochałem ją.
Na cóż moje narzekania, me powroty do tego co mineło. Nic mi jej nie zwróci.
Jestem, byłem i będe sam.
Butelka wypada z mej dłoni tocząc się leniwie w stronę klifu by pochwili zniknąć za jego załomem.
Zasypiam lecz sen nie przynosi ukojenia dla skołatanej duszy.