"Przyjaciel to tak jakby mały sobowtór" Cyceron
Przekonałam się, że tak naprawdę nie mam zdjęć z przyjaciółmi. Co najwyżej jakieś grupowe, robione nieświadomie, albo po prostu głupie jak to powyżej. Właśnicie to nawet nie jest to zdjęcie. Tylko klip wycięty z filmimu z symulacji. Żeby nie było - Anka nie płakała, a mnie to nie śmieszyło. Mnie śmieszył sposób w jaki udawała, że płacze. I to co gadała. ("Zabił gooo! Zabił! *szloch*") Gwoli wyjaśnienia - chodziło o to, że Anka próbowała nam wmówić, że Niedźwiedź został porwany przez hydraulika mordercę (bo wtedy był na stanicy hydraulik. Tak ten od "będzie pan zadowolony"). A my go mieliśmy znaleść i opatrzeć. Rzecz jasna po drodze rozwiązując zagadki takie jak "gdzie są klucze od domku nr 2?". Kocham intelektualne symulajce.
"Karolek: Jak on wyglądał, ten hydraulik?
Anka: *myśli, by po chwili przemówić rozpaczliwym głosem* Był brzydkiii...
Wszyscy: LESZEK! *biegną szukac Lecha zastawiając Ankę samą*" (bo wiedzieliśmy, że Lecho ma odwiedzić stanicę. Niestety, nie on był mordercą.) Ach... Stare, dobre czasy. Mogły by wrócić.
Jestem mistrzynią w olewaniu szkoły, jea. Kolejny tydzień w którym nie jestem w szkole trzeci raz, a to dopiero (już?) czwartek. Ale dziś naprawde, nieplanowanie, zaspałam. No, okay, obudziłam się normalnie, ale wyłączyłam buzik i zasnęłam nie kumając, że trzeba już wstać. Tym bardziej, że miałam znośny sen. Normalnie jak Radzio. Pomińmy to, że w tym semestrze w szkole jestem tylko gościem. Przynajmniej się nie przemęczę. Ale szczerze mówiąc nie chce mi się nawet policzyć ile jeszcze dni do wakacji. Jak narazie to się orientuje tylko w tym, że pierwszego lipca będzie Olga. A trzeciego Metallika. I na tym się kończą plany wakacyjne. Chociaż gdybym ja o tym decydowała to wrzuciłabym jeszcze do planów biwak wakacyjny, obóz 24 i obóz 4. I nie myślcie, że jest to jakiś wielki koszt, o nie. W sumie by wyszło tyle, co za Metallikę. I nawet bym mogła zrezygnować dla tego z koncertu. Ale nie. Bo na Metallice będę na terenie Hiszpanii. A fak ju.
Jeśli macie jakąś pracę na terenie Warszawy (najlepiej od sierpnia) to dajcie znać. Rzucę to wszystko w cholerę. Bo mam dosyć. A jak nie to wracam za rok. Ale tak serio, serio. Bo jestem silna i sobie poradzę. A jak nie poradzę to mi ktoś zasunie kopa i się zmobilizuję. A najwyżej przy okazji zniszczę sobie przyszłość. A co tam. Wolę być niż mieć. Wolę być szczęśliwa, niż mieć pieniądze. Wolę być z przyjaciółmi niż mieć to mrożące uczucie pustki (wiem, ze nie o to chodzi w tym powiedzeniu, ale interpretuję pod siebie). Wolę być wolna niż mieć dobry status. A tych przykładów jest jeszcze więcej.
Achaha - podobno, tak przynajmniej twierdzi, chyba mu zależy. Mi też chyba, więc są szansne.
Jak tak obiektywnie patrzę na tą całą sytuację, to ogarnia mnie pusty śmiech, serio.
Rozmawiałam wczoraj i z Pauliną, i z Anką. Dla tych, któzy wiedzą jak łatwo je zastać na gadu-gadu moja radość nie wyda się bezpodstawna.
Znó się źle czuję i bezsensowne zdania wyłażą jak słoma z butów. Więc kończę.