No i jest jakaś makabra. Gdyby to było tylko trudne. A to jest cholernie trudne. Zawsze 2 dni to trwa - takie jakieś zdołowanie z którego szybko wychodzę, ale jednak ono jest i daje mi do myślenia. Że nie potrafię i nie chcę zapomnieć. Że żyję nadzieją, złudzeniami, wspomnieniami. Że to jest kompletnie nieprzyszłościowe. Że czuję się na przegranej pozycji, bo ktoś inny zajął moje miejsce bez zbędnego wysiłku. Może i powinnam w tej sytuacji życzyć szczęścia. I może to moja wina, może zmarnowałam swoją szansę, ale na dobrą sprawę jej praktycznie nie dostałam. Skorzystałabym naprawdę, bez wątpienia. A tak właściwie nikt nie jest winny. Właściwie nikt nie wie że mi jest źle. No bo był głupim debilem to trzeba było go olać. Ale ja tego nigdy nie chciałam przecież. Co z tego że może tak by było lepiej? Moim zdaniem każdy zasługuje na jakąś szansę. Pewne słowa dały mi do zrozumienia, że faktycznie to wszystko jest takie niszczące, ale jednak to pociąga - taka destrukcja płynąca z miłości. Jest w tym jakaś chora przyjemność. Sądzę, że każdy się z tym zgodzi. Jeśli się kocha nie patrzy się na wady, na ostrzeżenia. Najlepiej chyba samemu się rozczarować. Zaboli, ale chociaż pozbędziemy się złudzeń, wyidealizowania i w ogóle. A może coś by jednak z tego wyszło? Każdy potrafi pod wpływem uczucia drugiego człowieka stać się aniołem... O ile jest to wszystko szczere, potrzebne. Mam cholerną ochotę mieć Cię przy sobie - całe życie. Może za te liczne wady. Może za ciemnobrązowe oczy, których właściwie nigdy nie lubię u ludzi - u Ciebie jednak mnie urzekły. Może za te wspólnie spędzone chwile, których było stanowczo za mało. Sama nie wiem. Chyba nie kocha się za coś, tylko pomimo wszystko. Właśnie Ciebie tak wyjątkowo pokochałam. To głupie, że często kobiety wolą takich drani, którzy rozkochają i porzucą, lecą tylko na dobrą zabawę i seks. Nie potrafimy docenić dobrych chłopaków, którzy o nas dbają, troszczą się, są wyrozumiali i nas kochają. Z doświadczenia mam jeden wniosek: gdy zrani nas ktoś, kto wiadomo, że jest chamem, debilem, idiotą etc. to jest to takie do przewidzenia i podświadomie można się do tego przygotować. Gdy rani nas ktoś komu ufamy, kto zapewnia nas o swoich dobrych intencjach - wtedy ból jest nieoczekiwany. Wtedy boli zarówno to że ktoś nas zranił, ale też to że zostało nam coś obiecane, a nie zostało spełnione, że zaufaliśmy a ktoś tego nadużył. Dlatego być może kobiety wolą idiotów, bo wiadomo że oni coś kiedyś i tak odwalą, bynajmniej nie będzie to coś nowego. Bedzie to dla nas okropne, smutne, ale nie aż tak gdy zrani nas ktoś kto pozuje na dobrego... Chociaż każdy popełnia błędy, nawet Ci najlepsi. Od nich wymaga się więcej, stanowczo dużo więcej...
W każdym razie brakuje mi Ciebie! Nieznośne uczucie... Pewnie jutro zapałam nienawiścią mówiąc sobie że jestem głupia, że to żadna miłość, że to nienawiść i takie tam. Aż do soboty, albo kiedyś... I od nowa historia zatoczy koło a ja będę pisać bezsensowne notki, podczas gdy życie jest takie słitaśne, także bez Ciebie. Bo nie znając Ciebie też bywałam szczęśliwa. To takie pojebane!!!
"Zostań tak kocham Cię nie odchodź nie zostawiaj mnie nie po to dałam Ci swój świat by otruł go i serce skradł. Ogień niech płonie w nas, nie pozwól aby kiedyś zgasł. Daj wszystko albo nic - ja w zamian oddam wszystko Ci...
[...]
Dla Ciebie, dla Ciebie rozkwitnę jak kwiat, polecę jak ptak. Ty bądź, bądź ze mną. O Tobie dla Ciebie. O Tobie chcę śnic. Dla Ciebie chcę żyć. Ty bądź ze mną..."
"To proste słowa, możesz nazwać je kiczem, ale dla mnie to było największe przeżycie. Naprawdę chciałem iść z Tobą przez życie. Nigdy nie pojmiesz co się działo w mojej psychice. Głupi marzyciel, to wszystko było mitem. Przeklinam moment gdy wszedłem na twoją orbitę. I zakręciłem się tak niesamowicie. I zatraciłem się tak na całe życie. O czym myślałem gdy patrzyłem w twoje oczy - chciałem po prostu rozproszyć się w rozkoszy. Roztoczyć nad tobą niebo, byłaś gwiazdą, świeciłaś jasno, podziwiało Cię całe miasto. Byłaś moja iskrą rano i na dobranoc. W snach nocą chodziliśmy po plaży boso. Nagle czar prysnął, odebrałaś mi to wszystko. Życie stało się sączącą się trucizną...
Twoje oczy już nigdy się nie przyśnią. Cienka linia między miłością i nienawiścią.
Dziś mam wszystko, mogę wszystko a żyje tylko zemstą jak Monte Christo.
Twoje oczy już nigdy się nie przyśnią. Cienka linia między miłością i nienawiścią.
Dziś mam wszystko, mogę wszystko, a żyje tylko zemstą.
Może to nie było miłością lecz złudzeniem. Dziś mogę żyć tylko pustym wspomnieniem. Daliśmy sobie wolność która mogła nas złamać, lecz wcześniej potrafiliśmy o tym rozmawiać. Nigdy nie chciałem się z tobą rozstawać. Dlaczego przestaliśmy ze sobą rozmawiać? Los szalony chciał bym został stracony, zdradzony gdy oglądałem już szczęścia salony. I mimo że czas płynął, nie chciałem innych imion. Albo być z Tobą albo zginąć. Dziś ze spokojną miną stoję nad twoją winą. Nie będę czekał całe życie jak Florentino za Ferminą. Choć te czasy też pełne są zarazy nie chcę wchodzić do tej samej rzeki dwa razy. Skończyło się klęską, i żyje tylko zemstą. Cierp tak jak ja za to co nam przed oczami przeszło, za te noce gdy brakowało mi oddechu. Obyś dryfowała i nie znalazła brzegu, ukojenia, szczęścia, przystani, nigdy. Dziś jestem inny, nie wracaj, jestem zimny..."
Zebrało mi się na takie starocie. Takie zyciówki. Completed. Narazie! <3