Pisząc ostatnio: "mam nadzieję, że dożyję następnej notki, bo aktualnie nie czuję się najlepiej", nie spodziewałam się, że będzie mi naprawdę ciężko jej dotrwać.
Miesiąc walki z chorobą, której przyczyny nadal nie znaleziono, był najgorszym w moim życiu. Ciągła bezsilność, lekceważenie (pozdro Anioł), a przede wszystkim przeogromny ból, którego nawet w tej chwili nie mogę sobie wyobrazić.
Na szczęście w końcu trafiłam na ludzi, którzy chcieli mi pomóc i bardzo się do tego przyłożyli.
Aktualnie mam bliznę na brzuchu jak Frankenstein, biorę jakieś leki, mam zakaz jazdy na Batomie i ogólnie nakaz odpoczywania.
Fajnie, tylko biorąc pod uwagę fakt, że przed maturą tylko siedziałam/leżałam z książką, chciałabym raczej te wakacje spędzić aktywnie, a tu najpierw miesiąc w domu/szpitalu - w łóżku, a teraz w domu.
Z tej okazji na Batomie jeździ czasem pani Weterynarz, a ostatnio 3 razy wskoczyła na nią Olga (Dziku ;*). Dogadują się świetnie :) Batomowi dobrze robi przerwa, bo z kazdą kolejna jazda coraz mniej miala ochotę wspolpracowac xD Najwidoczniej należy na niej jeździć raz na 3 miesiące i wtedy wszystko jest ok :)
Co do matur, to poszło nieźle. W sumie spodziewałam się dużo gorszych wyników. Dostałam się wszędzie, gdzie chciałam, a papiery wczoraj złożyłam na Dziennikarstwo z językiem niemieckim.
Póki co tkwię w rozmyślaniach nad mieszkaniem, co mnie okropnie dręczy, męczy i mam przez to depresję.
Do tego szukam auta, którego znaleźć nie mogę.
Pozdrawiam!