Nareszcie...
Powoli przyzwyczajam się do życia stajennego.
Po maturach lekkie zapoznanie z LasPegaz, a więc pogawędki, czyszczenie Batoma. Następnie stopniowo coraz normalniej - porządki w sprzęcie, spacer na myjkę z Batomem, aż w końcu lonża, natural i... jazda.
aaaaa, Batom się nic nie zmienił, ani więcej problemów ani mniej. Jest tak jak zawsze - bez szału, lecz jak na taką przerwę całkiem nieźle.
Batom jest tłusty, ma zapuszczoną grzywę i ogon. Taki typowy indiański koń. Do tego przy kowalu świrowała...
Ja po treningu zakwasy 2 dni miałam, a aktualnie mam podejrzenie zapalenia mięśniowo-nerwowego, nie mogę oddychać, ruszać się i w ogóle mnie cała klatka piersiowa boli... i dostałam lek na uspokojenie lęku xDD Jazda, nie? :D
Wreszcie spotkanie z Kasiunią i Dziczkiem, nowe znajomości, impreza...
Może w końcu odżyje, chociaż i tak drobnostki wyprowadzają mnie z równowagi (podejrzewam, że ten ból jest związany z moim ciągłym stresem, który sama sobie wymyślam)
No i tak ogólnie to tyle....
Wielkie Wakacje...
Pozdrawiam!
(mam nadzieję, że dożyję następnej notki, bo aktualnie nie czuję się najlepiej)