Stare, chude, jeżowskie itd. nieważne.
Już prawie po maturach, jeszcze tylko 25. maja ustny niemiecki i z głowy.
Miało być inaczej... Wszystko było z dupy, ale po maturach miało się zmienić.
Póki co to zamiast wyrzutów sumienia, że się nie uczę, mam masę wolnego czasu, w którym się nudzę.
Poza tym miało być wesoło, odprężająco, a jest do dupy.
Tak bardzo się odcięłam od wszystkiego, co miałam, że teraz, gdy mam wreszcie szansę to nadrobić, jestem cholernie zagubiona. Czuję jedną wielką pustkę.
Boję się powrotu do stajni, do treningów, do znajomych, do pomaturalnej rzeczywistości.
Dodatkowo nic mnie nie cieszy i nic się nie liczy...
Czuję jakbym na nic nie zasługiwała, do niczego nie dążę, bo i tak, mimo wysiłków, nic nie osiągnę.
Przeraża mnie moje samopoczucie.
Tylko sprzatanie, gotowanie, nauka i nieustający ból głowy...
Chciałam od zeszłego poniedziałku zaczać jeździć do Łodzi, ale pogoda mi nie dopisała, a teraz auto stoi w warsztacie i ma zakładany gaz, tak więc możliwe ze pojadę do Batoma nie bankrutujac przy tym.
Smutno, ponuro, nudno, zero motywacji... Dwoma słowami: starzeję się....
Piekielna rutyna...
Pozdrawiam gorąco...