Niby mi przeszło. Niby jest dobrze, ale powoli tracę chęc mówienia, prawienia Ci co lubie, czego nie lubie. Mam dosc potakiwania, gdy na następny dzień robisz to samo... bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie będziesz moim "pieskiem" nie będę Ci niczego zabraniac, nie jestem taka. Musisz sam zrozumiesz, że mam dosc pewnej osoby, że mam dosc melanżów, że mam dosc zostawiania mnie dla kumpli. (Oczywiście zależy jakich) Że mam dosc wielu innych rzeczy. Kocham Cię. Ale chcę żebyś wiedział... że wtedy, gdy Ty się dobrze bawisz, ja nie wiem co ze sobą zrobic. I do głowy przychodzą mi różne rzeczy. Niczego nie zrobie... dla Ciebie. Żebyś tak czasem poczuł się jak ja.
Tak na marginesie, to zapowiada się ciekawy tydzień. :d