Chyba każdego człowieka pewne fotografie wprawiają w zadumienie, pozwalają na chwilkę nostalgii i jednak troszkę rozczulają... Sprawiają że coraz częściej się wraca do czasów kiedy jeździło się składaczkami, kiedy bez piłki, skakanki czy gumy do skakania nie wychodziło się z domu, kiedy dzień mógłby trwać 78 godzin. Dzisiaj lubię wracać do tamtych dni. Lubię opowiadać że miałam najlepsze dzieciństwo na świecie dzięki moim rodzicom, siostrom. Dzięki temu że w Marszewie było podwórko - takie z marzeń, dzięki temu że u babci było drzewo które uwielbiałyśmy...
Dzisiaj jestem już prawie całkowicie ogarnięta. Dzięki mojej myszce powoli zaczęłam twardo stąpać po ziemi, tej angielskiej. Jednak mam w sobie cały czas odrobinę strachu, czasem mam jednak wrażenie że są jeszcze rzeczy które mnie przerastają i są w stanie jeszcze zaskoczyć. Dzisiaj chyba już z czystym sumieniem mogę powiedzieć że jestem silna, że w styczniu zrobiłam wielki krok do tyłu, ale już w lutym dwa do przodu, no może półtora ale wiedziałam że niemogę się cofnąć - muszę do przodu. I mimo że wszystko takie wielkie, wysokie, bardziej kolorowe, ludzie inni to ja zaczęłam czuć klimat, powoli wbiłam się w szalony rytm, i chyba na dobre...
Mam nadzieję że Oskar troszkę tęskni za ciocią która cały czas myśli o tym jakiego zwierzątka nie przerabialiśmy, która myśli co tu zrobić żeby Oskar 'dwudziestegoktóregoś maja' jednak mnie zaskoczył i udał konika - tak naprawdę. Oskar ciocia powoli nadciąga - tylko ciiii. <3
http://www.youtube.com/watch?v=D0BOPkYaqXc
PAMIĘTACIE??? <3
17.04.2012 r.