Bradford
Dzień 2 ( i ostatni )
Od rana obudziły mnie hałasy z dołu. Nie żebym narzekała ale nie lubie czegoś takiego. Wyszłam z łóżka tak żeby nie obudzić Zayna w końcu mieliśmy długą noc.
- Dzień dobry - powiedziałam zaspana i ubrana w różową piżamkę ''śpioszki'' i emu z mega kokiem na głowie.
- Dzień dobry Poppy , przepraszamy za hałasy ale Doniyah musiała szybko wyjść do swojej przyjaciółki , a miała pomóc mamie ze śniadaniem. - powiedziała Waliyah wyciągając talerze.
- Ojj tam nie ma co się spinać , ja Ci pomogę - choć wcale nie miałam na to ochoty ale byłam w gościach coś musiałam zrobić. Z Waliyah dużo rozmawiałyśmy o Zaynie o nas , o mnie o niej. Aż na dół zszedł tata i mama Zayna , plus Zayn w samych spodniach od piżamy.
- Dzień dobry zapraszamy do śniadania - powiedziałam z optymizmem puszczając oczko ukochanemu.
- Dzień dobry Aleksandro nie trzeba było wstawać tak wcześnie wyglądasz na niewyspaną - zamartwił się tata Zayna. Po tych słowach Zayn zaczął krzkąkać , obydwoje zarumieniliśmy się.
- Niee to dla mnie przyjemność - powiedziałam mniej wiarygodnym głosem. Dzisiaj mieliśmy zaplanowany dzień z góry , śniadanie później wspólny spacer , obiad i o 20:00 samolot. Byłam zmęczona ale nie miałam wyjścia spacer to spacer.
- Ale tu ładnie - powiedziałam zachwycając się Bradford i wtulając się w Zayna.
- Prawda ? Tu będą przyjeżdżać nasze dzieci - powiedział szczęśliwy Zayn podnosząc mnie na barana.
- Dzieci ? - zapytała wystraszona mama Zayna.
- Spokojnie jak na razie nie planujemy - uspokoiłam ją dźgając łokciem Zayna.
Przyszedł czas obiadu , pakowanie się i lotnisko. Zayn bardzo przeżywa rozzstania ze swoją rodziną musiałam dać mu oparcie ale w końcu od czego ma się narzeczoną ?! następny przystanek Polska i odbiór Jacoba!