Musiałam mieć cholernego pecha,
że przegapiłam tyle rozgrzewających krew w żyłach rozrywek.
Żałość kompletna.
Właśnie modlę się nad filiżanką zimnej kawy,
by kac dręczyciel zrobił sobie wolne,
wrócił tam,
skąd przyszedł i dał mi spokój.
Mickiewicz rzekłby "miej serce i patrzaj w serce", mama bezustannie napomina o powrocie do normalności, przed którą uciec nie sposób, dobrzy ludzi za wszelką cenę doszukuj się w mych oczach choćby najmniejszej iskierki nadziei, a ja już zwątpiłam w dobre serce zielonej matki. Łatwa w życiu nie jestem, wciąż doszukuje się braku idealizmu, jakbym szukała potwierdzenia własnej wartości. Żaden z Nich mnie nie fascynował. Bynajmniej nie na dłuższy okres. Żalu też nie miałam, bo i po co płakać do pustych ścian. I nagle widzisz, że dobrnęłaś do punktu wyjścia, ślepej uliczki. Ten Twój chodzący, jakże namacalny, cudowny ktoś odchodzi, bo ma dość niepewności, chce szczęścia wypełniającego po brzegi. Normalności, normalności.. Umarłam na chwilę, bo zdałam sobie sprawę, że duma męska to nic w porównaniu do mej własnej. Wypowiedziałam najważniejsze słowa jakie dotychczas udało mi się poznać, a w Jego oczach zobaczyłam wyłącznie pustkę. Byłabym dla Ciebie dobra, przecież nikt nie kochał tak jak ja. I myślę sobie gdzieś w połowie nocy, że nigdy nie wolno tracić z oczu tego, co najważniejsze. O pewne rzeczy walczy się do samego końca K. Wiem, że potrafisz, że potrafimy, dajmy temu szanse. Materia ta jest za krucha, zbyt fałszywa i stojąca pod znakiem zapytania, aby czekać w nieskończoność. Zadbajmy o teraźniejszość, by móc żyć w takiej przyszłości, jaką sobie wymarzyliśmy.
Trudno tak razem być Nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej..