Dobra. Jeden z ostatnich wpisów (prawdopodobnie)
Więc tak-czuję się bardzo źle. Podle... Jakby ktoś mną zamiótł jedną z ulic...
Nie dość, że mnie wszyscy kłamią, to jeszcze się ze mnie śmieją. Wiem, że piękny nie jestem, ale aż tak? No dobra, tak będę nikim. Ale mniejsza o to...
Byłem szczęśliwy. Bardzo. Dopóki się nie dowiedziałem o wszystkich (chyba wszystkich) kłamstwach. Gdybym dowiedział się na początu.... Ech...
Wiesz co Marta? Widzę, i teraz już to wiem, że z nim byłaś szczęśliwsza. Dużo szczęśliwsza. Zawsze mi przeczysz, ale widzę, że było inaczej. Teraz mówisz, że nie, bo jesteś na niego zła. Ale wiem, że było jak mówię.
Zobacz- jak byłaś z nim, pisałaś takimi szczęśliwymi słowami o zdarzeniach z nim. A ze mną? Nawet nie napisałaś, że przyjemnie Ci się spacerowało. No tak, bo ludzie mówią, że przelewasz Twoje życie na forum publiczne. To ja się pytam-do czego jest blog? Chyba do tego, nie? No być może się mylę... Ok.
Bardzo mi było przykro, że nic nie napisałaś. Wiesz dlaczego? Bo nie mogłem być w niedzielę, to przyjechałem w sobotę. Padałem na twarz, byłem potwornie zmęczony, ale przyjechałem. I co? Nic. Bo nawet nie widziałaś odrobiny mojego poświęcenia. Mniejsza z tym...
Tylko napisałaś : "kolejna spadająca gwiazda do kolekcji". No tak. Bo one są ważniejsze niż taki śmieć jak ja... W sumie to rozumiem...
Może kiedyś zrozumiesz, o co mi chodzi. Nie będę na Ciebie naciskał, byś pisała coś na blogu pod przymusem. Bo nie o to chodzi. Tylko chciałbym Ci uświadomić, że o mnie piszesz tylko wtedy gdy się kłócimy. A nie gdy jest wszystko ok. Odwrotnie jak było z nim.
Tak pewnie pomyślisz, że jestem głupi itp. W sumie pewnie masz rację. I wiesz co? DOBRZE MI Z TYM.
Jak teraz nie zrozumiesz przesłania tego wpisu, to już nie będę wiedział, jak do Ciebie dotrzeć.
Do kiedyś tam...