Znowu mam złamane serce. Paradoksalnie, znowu przez Ciebie....
Wiesz, przez Ciebie znowu ryczę.... Ale co tam, lubisz chyba ranić....
Może dla Ciebie to takie nic. Może... Wtedy, w marcu 1,5 roku temu, zapewniałaś mnie, że kochasz...Wiedziałaś, że nie zdecyduję się na ten krok, ponieważ potrzebowałem do tego obupólnej miłości. Pytałem się i choć nie byłem pewny Twych słów, zdecydowałem się. Oddałem CI to, co miałem najcenniejszego. Więcej dać się nie da. I co? Po 1,5 roku, po zapytaniu się Ciebie, czy rzeczywiście mnie kochałaś wtedy, powiedziałaś "bardzo Cię lubiłam". Poczułem się wykorzystany. Wiesz jak bardzo mnie zraniłaś? Wiesz, jak bardzo mi pękło serce? Wiesz, na ile kawałków się rozpadło? Nie. Bo dla Ciebie to takie NIC. Zresztą, czy to ważne? Widocznie lubisz się mną bawić.... Tak, myślę, że to robisz.
To przez Ciebie się załamałem. Ryczę po kątach... I wiesz co? Nie wstydzę się, że jestem taki uczucuiwy. Chcesz się ze mnie śmiać? Proszę bardzo. Mam to gdzieś.
Żadne "Przepraszam" już nie pomoże. Ani "nie chciałam tego powiedzieć, to kłamstwo". Bo jestem pewny, że te słowa "Bardzo Cię lubiłam" są prawdziwe. Wiesz czemu? Bo się zastanawiałaś przed odpowiedzią. Tak robią ludzie pewni odpowiedzi (wiedza z książki R. Cialdiniego).
Dobiłaś mnie. Kopnęłaś leżącego. Teraz już się nie podniosę.
Dzięki Ci za to. Wykorzystałaś moją naiwność. Możesz być z siebie dumna.
Wolę umrzeć...........................................