no i tworzą coś takiego żebym płakała przed komputerem i jeszcze bardziej kochała się w Vespie. to niesprawiedliwe. zaczynam grać w totka.
poza tym i ciepło było i grzmiało dzisiaj i jadłam coś tak przemega pysznego przypominającego niestety kupę i na balkonie nauczyłam się mega idiomu : keep another ace up one's sleeve, muszę wykorzystać tę niesamowitą wiedzę na maturze. trochę przesiedziałam nad tymi książkami, wyrzuty sumienia trochę ucichły, ale tylko trochę.
poza tym, jakie to niesamowicie przewyjebane uczucie, że JUŻ MAM WAKACJE. dobra,matury pomińmy. ale generalnie wyjebka. zero Joli, której i tak nikt nie słucha, zero Dorotki co może w końcu focus on her gobeliny, zero głupiego wstawania rano do głupiej szkoły, zero kartkówek, pytania, zaliczania. wiem, nie do końca życia, blablablabla. ale szkołę mam za sobą! tak, przetrwałam te....chwila... 12 lat szkoły ?!
chcę owocowych, kolorowych drinków, jakiejś fajnej imprezy, całej książki od historii,a tak dokładniej to 8 i cały pękający segregator, w głowie i VESPY. i kask. taki, jaki dostała Emily od Naomi.
jakieś wnioski? nie oceniaj bajaderki po wyglądzie kupy, olłejs kip anoder ejs ap jors sliw i nie zapomnij zabłysnąć tym na maturze, doceniaj, doceniaj, doceniaj. i nie śpij w rajstopach. i jeszcze jedno! są takie przestrzenie, w których bez głosu echa nie będzie.