...ZAKŁÓCACIE MI MOJĄ PERCEPCJĘ"
był sok (pomarańczowa lemoniada.), było toffi, były ciastka o smaku popcornu w czekoladzie, choć popcornu samego w sobie nie było. No i był RANGO w postaci nawalonego kameleona tudzież jaszczura (a może na odwrót) i póki wisi tu ta tabliczka nie musicie się o nic martwić!
w każdym razie nie mam wrażenia, że wydałam bez sensu 18 złotych. Tak coś mi się zdaje, że nie doceniałam ostatnio zrobionych filmów animowanych, a powinnam, bo technologia poszła do przodu jak cholera i w pewnym momencie przez sekund pięć rozkminiałam czy to animacja czy już prawdziwy aktor-człowiek.
O niebie już nie wspomnę.
Noo western zrobiony jak należy, wszystkie efekty, które powinny się znaleźć- się znalazły. Jednym zdaniem- czułam się jak na dzikim zachodzie, na którym na dodatek był ze mną Johnny Depp (przynajmniej werbalnie).
Oczywiście brawa należą się także dla sów-mariachich, doskonale, doskonale po prostu. (muszę dodać soundtrack z tego filmu do moich ulubionych!)
Potem dzieci wojny poszły pokłusować na wały, gdzie wychwalały jabłko i odstawiały scenkę z teledysku Oh Yoko Johna Lennona. A to wszystko w akompaniamencie najpopularniejszego jazzowego utworku, którego tytułu niestety nikt nie pamięta.
na koniec chciałabym, by wszyscy zapamiętali tę nazwę "Los mariachis en absentismo escolar" bo jeszcze przejdziemy do historii :D
Beady Eye- The Roller
Temple of the Dog - Pushin Forward Back
i oczywiste The Kooks ze swoim oczywistym Sway'em.