Nie moje, ale że byłam na tej imprezie, to sobie zdjęcie przywłaszczyłam.
Jest dobrze. Jest nawet cholernie dobrze, dzisiaj uśmiech mi z mordy nie schodził. Tak, większa część zasługi leży po stronie pieniążków, co je będę miała już niedługo na koncie. I wizje żadnych kolokwiów nie popsują mi nastroju :)
Tak mnie naszło... Czy ja się zachowywać naturalnie mogę zachowywać tylko przy... geju? (Tatusiu :* I tak wiem, że tego bloga nie znajdziesz xD). To jedyny facet, któremu pozwalam na tak ostentacyjne zachowanie w moim kierunku, na dwuznaczne aluzje, tarzanie się po łóżku, wbijanie sobie paluszków w żebra i inne pieszczoty.... (Chociaż podejrzewamy, że nie do końca jest gejem, a ma skłonności bi, ale ufam mu bezgranicznie).
Mój wierszokleta został na lodzie. Lol. Panna go zostawiła, co mnie zdziwiło. Wiedziałam, co prawda, że panna na boku klei się do największego palanta, jakiego nosi ta ziemia, gdy wierszokleta siedzi w Warszawie, ale jednak mnie zdziwiło. To dlatego na gg był taki... Szkoda mi go. W porządku facet, trafił na złą kobietę. Kurwę, dosadnie rzecz ujmując.
A mój stosunek do wierszoklety? Jakiś sentyment tam pozostał i współczucie, oczywiście, ale teraz kto inny mnie nęka. Ktoś, kto ma niesamowite poczucie humoru, ktoś kto ma wręcz oszałamiająco nos. Tak, nos, taki wspaniały. NOS taki klopsikowaty, żywcem ściągnięty z Męskiej Dziwki. Ten nos mnie fascynuje - moje nowe zboczenie. Niestety, jestem zbyt ciapowata i mam zbyt małą wiarę w swoje siły, aby przebić się przez uśmieszki. Zresztą, pan z NOSEM jak Till jest śmiertelnie zakochany we własnej przyjaciółce, co ujawnia tylko, gdy popije. Appfy. Zawsze trafiam na zajętych.
Z kolei kto inny traktuje mnie jak mebel w domu. Dziwi się, gdy nie ma mnie w jego domu więcej niż cztery dni. Wtedy odczuwa dyskomfort... "Czekaj, czekaj, tutaj stał taki brzydki, stary fotel... gdzie on jest? Jakoś pusto tu bez niego..." . Skutecznie staram się wyleczyć z niego. Coś, co było drobnostką przez siedem lat, zaczyna po czasie przeszkadzać, więc wypadałoby się raz na zawsze z tego wyleczyć. Ale sentyment pozostaje, jak do maskotek z dzieciństwa.
Dziś tak słodko - gorzko, nie w formie żalu. Broń Boże, nie wyżalam się i nie gloryfikuję swojego Weltschmerza jak w poprzedniej notce. Dziś to takie suche fakty w lekkim sarkastycznym sosie w rytm "Eurotrash" Zeromancer.
Bo kiedyś trzeba ogarnąć się, do ciężkiej dupy, prawda?