Mam takie skoki nastrojów, że mnie to aż przeraża. Z euforii oraz głupawki przeskakuje na dół, dno i depresje, by po chwili wściekać się za byle gówno.
Tęsknię do BHD, mimo, że wciąż mi wstyd za mój zgon na początku imprezy i moje spanie na ławie.
Jestem chyba bardzo, bardzo zła. Tak bardzo zła, że pewnego dnia skończę sama, bo nerwowo wykończę tych, którym pozwoliłam być przy sobie. Resztę skutecznie wypierdalam ze swojego życia. Nie wiem, dlaczego. Jestem żałosna, bo ukrywam się pod zielonym parasolem, udając, że nie widzę nikogo dokoła.
Chyba zaczynam przerażać samą siebie. Nie wierzę, żeby normalny człowiek był aż taki aspołeczny. Na dodatek rzeczywistość mnie przygniata, wolę sobie popływać w urojeniach.
Jestem tak odrealniona...
Powinnam zostać współczesnym ascetą. Wyrzucić wszystko z mojego życia, porzucić szczątki ambicji, które mi zostały, porzucić marzenia czy rojenia, odciąć się już kompletnie od świata, odejść i egzaltować swoje cierpienie. Chłostać się na prędce skręconym biczem i umęczać, jaka to jestem zła, okropna, niedobra dla ludzi, że ich odtrącam z byle powodu lub z powodu własnych przeczuć.
Naprawdę zastanawiam się nad odwiedzeniem psychiatry.
I ten mój Wredny Dupek nie przybył. Może ktoś się pomylił albo źle zinterpretował.
I pewnie nie dostanę stypendium, czyli mogę się pożegnać z trollowaniem za rok.
Idę dalej użalać się nad sobą w rytm Empires VNV Nation.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24