Chciałabym żeby życie było prostsze, łatwiejsze.
Wpadłam w coś, z czego ciężko mi się wydostać.
Kiedy nie zajmę myśli czymś produktywnym, odpływam, w morzu łez.
Męczy mnie nauka, myślenie, kościół.
Szukam problemów na siłę.
I wygrzebuję coś sprzed lat.
Z różnym skutkiem.
Dowiedziałam się, że jestem stracona.
Bez marzeń, pragnień, pasji.
Najokropniejsza prawda, o mnie.
Wiecznie z nosem w ksiązkach.
A kiedy jest coś, co chcę zrealizować,
to i tak nie mogę.
Bo musisz mieć dobre oceny, bo musisz sama na to uzbierać.
Szukanie igły w stoku siana.
Osiągnąć coś.
To wszystko.
Chciałabym pomóc rodzicom.
Odciążyć ich.
Ale nie wiem jak.
Może jakaś praca?
Czasami myślę o wolontariacie.
"Młodszy brat, młodsza siostra".
Czy jakoś tak.
Zobaczyć jak to jest.
Ale znając siebie na chceniu tylko pozostanie.
Nie chce się zaangażować, poświęcić, na starcie odpadam.
Zbyt mało determinacji mam w sobie.
Mówią spróbuj,
a po chwili "już skończyłaś?", kiedy nawet nie zaczęłam.
Stawiać czoła temu nie chcę.
Bo... nie?
Miał. (kot, zapewne zaraz wskoczy mi na nogi i powie >jeść<, bo tylko po to jstem mu potrzebna.)
Koniec.
Narazie.
Na pare chwil.
Spokoju, w niezbyt chłodny wieczór, na przystanku, może być w Siemianowicach.
Tak...
"Każdy człowiek ma prawo wątpić w swoje powołanie i czasem zbładzić. Nie wolno mu tylko o nim zapomnieć. Kto nie wątpi w siebie, jest niegodzien, bo ślepo wierzy w swą moc i popełnia grzech pychy."
Paulo Coelho
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24