Chciałabym napisać coś ważnego, wartościowego,
ale nie umiem. Chyba.
Jutro ochodzimy 100-lecie kościoła.
Ciesze się, strasznie.
Pieśni gregoriańskie, msza inna niż wszystkie.
I to wszystko raz na sto lat.
Jak tu nie iść?
Za oknem już biało.
Choć astronomicznej zimy nie ma.
Może to proces przygotowawczy do zimowania?
W uczuciach stagnacja.
Spokój.
Rzec można, nareszcie.
Choć owszem, czasami chciałoby się kogoś mieć.
Ale nic na siłę.
Nie chaciałabym przechodzić wszystkiego jeszcze raz.
Głównie związane to z odejściem.
Rozsądek. Dobrze go mieć.
Szkoła.
Normalnie.
Nawał nauki, ale tak to już jest.
Pozostaje mi tylko się uczyć.
Hmm. Widzę, że nic nowego nie napisałam,
czyli wszystko po staremu.
Spodobała mi się ta buźka...><.
Jest zabójcza. Sasasa. :)
"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość."
Paulo Coelho