I już za nami miesiąc nauki.
Dla niektórych zaczął się dobrze, dla niektórych nie.
Gdyby podsumować tegoroczne wakacjie, to jedno jest pewne.
Najlepsze.
Bo chyba rodzinne.
Choć bywały momenty zwątpienia (co ja tutaj z nimi robię?!),
warto było.
Wysłałam zdjęcia na konkurs NG.
Oczywiście głucha cisza.
Ale w głębi duszy wiedziałam, że tak będzie.
I może dlatego, narazie, mam nadzieję, zdjęcia odstawiłam na bok.
Pare porażek.
Nie wzmocniły.
Nie mam ochoty walczyc.
Może bardziej się poddać?
Bo...
bo brak sił.
Na jakąkolwiek walkę.
I tak nic nie wskóram.
Myślałam o moich "talentach".
Przeciez każdy ma jakieś zdolności.
I tak:
pustka.
Kompletne dno.
Może jeszcze na mnie czas?
Oby.
Kocham ciemny, pusty kościół.
Wtedy można pomyśleć o wszystkim.
I porozmawiać z Tym.
Ale nie, na pokaz.
Tego chyba nigdy nie umiałam.
Trzeba osamotnienia.
By nic nie rozpraszało.
Modlitwa.
Na pozór łatwa, a w rzeczywistości piekielnie trudna sprawa.
Piotrze...
To chyba nie to.
Tak długo przy mnie jesteś, że nie umiem rozróżnić przyjaźni, zauroczenia czy ha, zakochania.
Ale w końcu, tak mi się wydaje, rozróżniłam.
Cisza i spokój.
Narazie.
Choć i tak wiem, że będziesz...
Dziękuję.
Polecam piosenkę Michaela Bubla z Nelly Furtado - Quando, quando, quando. Śliczna.
"By dojśc do tego, żebyś był wszystkim,
nie chciej być czymś w niczym..."