Zajmę wam tylko chwilkę ! Obiecuję !
Dawno mnie tu nie było, ale dzisiaj rano wstałam i poczułam ogromny smutek związany przede wszystkim ze swoim snem, który 'torturuje mnie' cały dzień.
Jeśli ktoś miałby zamiar przeczytać moje wypociny niżej to zachęcam do egoistycznego nastawienia do tego co piszę. Niech każdy czytając to myśli tylko o sobie...
Może zacznę od tego, że zazwyczaj każdy z nas rodzi się szczęśliwym dzieckiem. Przeżywa tak okres 'dziecięctwa' staje się nastolatkiem idzie do gimnazjum (i tutaj własnie maszyna zwalnia) i zaczynają się 'PRAWDZIWE DUŻE PROBLEMY OKRESU DOJRZEWANIA' tak to sobie nazwijmy. Zaczyna się młody człowiek buntować, skakać jak chce, robić co chce, ogólnie przesrane, bo myślisz że jesteś mega dorosły, że wszyscy naokoło chcą Cię tylko skrzywdzić, odczuwasz jakiś jeden wielki ból egzystencjalny, chodzisz z poczuciem beznadziejności, słaniasz się po kątach i wołasz jak to bardzo nie masz po co żyć. Tak, w zasadzie wszyscy to przechodzili. Chcesz zaistnieć, zwrócić na siebie w jakiś sposób uwagę, (bo prawdopodobnie jak każdy kretyński nastolatek masz za dużo w dupie) ale słabo Ci to wychodzi. Kończy się to tym, że albo ktoś Cię ogarnia, albo siedzisz w tym gównie dalej i użalasz się nad sobą jaki to jesteś biedny. I własnie na tym jaki to każdy nastolatek jest biedny i cierpiący chciałabym się skupić w tym momencie mojego pisania. Nastolatki z wielkim 'bólem w sercu' i żalem do dorosłych są smutniutkie, bo mamusia/tatuś/babcia/dziadziuś nie mogą im kupić nowego Rolexa, Ferrari, t-shirta za 200 zł, laptopa, telefonu, tableta, perfum, butów itp. itd. mogłabym wymieniać w nieskonczoność. Brakuję tutaj 'dzieciom' miłości zwanej pieniędzmi. Budowanie swojej własnej wartości na podstawie pieniądza. Nikt nie martwi się o rodzinę. Chodzi o pieniądze. Rodzina przestaje mieć znaczenie i w tym wieku gówniarstwo stawia na pierwszym miejscu znajomych, to oni wyznaczają nowe trendy, to oni są lepsi i wiedzą więcej o życiu. Oczywiście ironizuje, bo co o życiu może wiedzieć durny 15 latek, dla którego góra forsy i nowa konsola liczy się ponad wszystko, a w sobote oczywiscie 'gruby melanżyk' z super znajomymi, bo trzeba się trochę rozerwać od 'studiowania' nudnej przyry - chlanie, ćpanie i Bóg wie co jeszcze do głowy przyjdzie.
W licuem rozbuzowany jeszcze troszkę życiem gowniarza wchodzisz jedną nogą w dorosłość, ale taką niepełną. Nagle ludzie zaczynają mieć znaczenie, a głównym priorytetem nie jest jedynie upicie się na śmierć, ale też sam fakt zacieśnienia więzi i spotkania nowych ciekawych (wreszcie dla nas) ludzi. Nagle znowu rodzina zaczyna mieć sens, zaczynasz wreszcie dogadywać się ze wszystkimi, nie jesteś już zadufanym w sobie gnojem. I wtedy gdy już wszystko zaczyna mieć jakieś znaczenie tracisz jedną z ważniejszych osób w swoim życiu... Z dnia na dzień... Dzisiaj jest - jutro już nie ma. Kiedy wszystko zaczynało mieć jakikolwiek smak, gdy zaczynało się układać dostajesz czymś twardym w głowe tracisz przytomność i kilka dni, tygodni, miesięcy swojego życia na pozbieranie się, ale nie potrafisz, bo pomimo tego że 'tracisz przytomność' to niestety jakby wszystko pamiętasz, a wspomnienia to ciężki skurwysyn, zawsze te najgorsze tkwią w głowie bardzo, bardzo długo. Może tak to zakończę.
Podsumuje może wszystko swoim twardym przykładem na wszystko.
Jestem bardzo wesołą, tryskającą dobrym humorem dziewczyną. Uwielbiam jak ludzie śmieją się ze mnie i ze mną. Lubie sprawiać uśmiech na ich twarzach. Wszędzie poza domem jestem uśmiechnięta, wesoła, nie daje jakichkolwiek znaków, że w środku mnie coś jest nie tak. Nikomu nie opowiadam 'prawdziwej mnie' bo uważam że zadręczanie ludzi swoimi użalaniami nie jest fair. Trzymam wszystko dla siebie.
Przepraszam jeśli kogoś uraziłam tym wpisem, bądź napisałam coś nie tak, lub jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, ale wydaje mi się że każdy powinien rozumieć wewnętrzny sens tej 'historyjki', a jeśli nie to...
Chodzi tylko o to by kochać kogoś kto kocha i stara się dla Ciebie, żeby kochać przyjaciół, rodziców i wszystkich innych za to jakimi są. Docenić ich, bo dzisiaj są, a już jutro może ich nie być. Jestem serdeczna dla wszystkich, ale ludzi którzy mnie zranili traktuje ze wzajemnością. Zgodnie ze znanym już tekstem "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" to sama prawda, bo prawdziwy BÓL czuje się dopiero po stracie, wtedy uświadamiamy sobie jaką wartość naprawdę miała dla nas ta osoba.
...i pamiętajcie, że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu, bo naprawdę widzi się tylko sercem !
idę już grać, czuję się czysta. paaa !