Sobota,13 stycznia,godzina: brak ; Fantastyczność cz.1
Ele fruwał po całym pokoju,po czym swobodnie wylądował na fotelu.Dobra,to było dziwne. Wyglądał normalnie...ale nie do końca. Był tak jakby płaski,jakby go walec przejechał.
-Ej,czy ja wyglądam jakoś inaczej? -spytał mnie Ele,patrząc na mój uśmieszek.
-Nie no ,skąd-próbowałem utrzymać powagę.
Ten podszedł do lusterka ,po czym stanął bokiem i zaczął krzyczeć.
-Aaaa,wyglądam jak naleśnik!Co się ze mną dzieje? Ja nie chcę!
-Hmm,ale przynajmniej będziesz mógł wchodzić do miejsc trudno dostępnych.-próbowałem go pocieszyć jakoś.
Ten tylko popatrzył na mnie z miną pytającą. ''Czy ty sobie ze mnie żartujesz?''
Zrobiło mi się go troszkę żal.
-Zaraz znajdę sposób ,by cię pogrubić.
I wyruszyłem do tzw. komóreczki,gdzie trzymam zwykle różnie takie rzeczy.Znalazłem tam pompkę do roweru.
-Ele,dawaj wentyl,będziem pompować.
-Eee...Jesteś pewny,że to pomoże?-słychać było niepewność w jego głosie.
-Nie dowiemy się ,póki nie spróbujemy.
Włożyłem mu pompkę do ust i zaczynam pompować.Działa.Ele zaczął nabierać kształtów.
Po chwili nerwowym ruchem wyszarpał pompkę i krzyknął:
-Ej,nie przesadzaj!
-Oj,się troszkę rozpędziłem.
-Nie wydaję ci się,że to po wypowiedzeniu tych trzech słów,zacząłem wyglądać jak balon?-spytał lekko przestraszony Ele.
-Chodzi ci o ''Anbero som mem...'' -tu mi przerwał.
-Tak ,tak,właśnie o to- tu jakby poczuł ulgę,że nie dokończyłem.
-Oj,przepraszam,nie wiadomo,co by się teraz stało.
-Właśnie...Ej,która godzina?
Zerknąłem na zegarek elektroniczny.
Uff...Godzina 12:24.Ale sekundy wciąż 00...