Miał być taki straszny dzień, bo spr z matmy, ale filharmonia nas uratwoła, ale słuchanie przez 45 min puzonu i trąbki też nie było łatwe.

Następne dwie godz kino i spotkanie z poetką, tak się biedaczka denerwowała, że aż prawie płakała, pospałyśmy se z Monią trochę i pogapiłyśmy na blondaska, tzn ona patrzyła i mi go opisywała. Najlepszy był nasz kolega z klasy co chciał se poczytać wiersze tej babki, hehe ale była beka, dwa adasie nie lepszi, ale tego jednego nic nie pobije, bo za nim zadał pyt to się przedstwił, no i mamy przejebane, więcej nas nigdzie nie zabiorą. Na polaku już się mściła, pół kl dostało buty za brak zadania, ja z kartki, ale przyznaję się bez bicia, nie uczyłam się. No i kolejny raz słuchaliśmy, że jesteśmy najgorszą klasą i inne takie wiązanki, lepiej by je sobie na wszystkich świętych zostawiła, a nie wyzywała najfajniejszą 1f jaką znam hehe.Ale wczorajsza religia była najlepsza, wszystkiego bym się spodziewała, ale tego, że dostanę buta z wierzę w Boga, nigdy. Napisałam wszystko i jak powiedział że jeden to lekki szok przeżyłam, oczywiście ze śmiechu tam nie mogłam, z resztą jak wszyscy, ale kit jaja były, na TI nie poszłyśmy bo był spr i nikomu nie chciało się pisać więc się szlajałyśmy najepierw po Słupcy a później w cukierni, trzeba było se pogadać...Jutro luzik tylko 3 lekcje a potem do gim na próbę trzeba się wybrać, może uda nam się jechać na trzy dni do Środy. Weekend oczywiście już zaplanowany, w sobote picie...już nie mogę się doczekać a niedziela jak zwykle na odsypianie, naukę i gości, pewnie trochę ich będzie, ale przeżyję.

Czekam na 19, będzie zaje..., ale trochę jeszcze trzeba wytrzymać, narazie muszę się uczyć bo 10.12 koniec semestru, o joj już się boję

A zdjęcie takie stare z wakacji, bo jakoś jeszcze nie mogę się przyzwyczaić, że się skończyły