Jak codziennie patrzę na te słodziaki, albo słyszę jak kłócą się gdzieś w trocinach, to zaczynam tęsknić za swoimi pupilami w domu. Przykre, że widzisz je tylko na święta i w wakacje, a posiadanie kota/psa tu gdzie mieszkasz jest wykluczone, bo Twój współlokator to kawał chuja pozbawionego empatii do czworonożnych, na widok którego chomiki same zaczynają skrzeczeć i się denerwować. Jeszcze tylko do wakacji...
Chyba wszyscy już wpadli w amok świąteczny. Ja naprawdę lubię święta, bo to czas kiedy mogę odpocząć w domu i z rodziną, której nie widuję za często, ale szlag mnie trafia kiedy wchodzę do supermarketu po chleb, a wychodzę godzinę później, bo moja wyprawa została okraszona takimi efektami jak przedzieranie się między dziadkami w szale promocji i odczekanie swojego w kilometrowej kolejce... nawet tej szybkoobsługowej o ile ktoś ją obsługuje. Naprawdę współczuję pracownikom wszelkich sklepów, bo połowę klientów idzie udusić gołymi rękami. Czy naprawdę ludzie nie mają co robić ze sobą całymi dniami? Czy rano czy po południu, w dzień powszedni czy w weekend, zawsze trafiam w tłum rozwścieczonych zakupowiczów. Dlatego tak bardzo nienawidzę robić zakupów świątecznych. Więcej przepychanek niż to wszystko warte, a potem trzeba jeszcze odstać swoje w zatłoczonym tramwaju czy autobusie. I w sumie po co to? Święta potrwają 3 dni i tyle z tego, a mam wrażenie, że ludzie szykują się na miesiąc świętowania jak nie dłużej.
Ale chcę już święta, chcę wrócić do domu, odpocząć od uczelni, od wszelkiej pracy, od ludzi, którzy nawet na koniec roku potrafili podnieść mi ciśnienie. Chcę odpocząć od wszystkiego, a potem spędzić ostatni dzień roku w ciszy i spokoju z najważniejszą dla mnie osobą i chociaż jeden dzień nie martwić się o pieniądze, zdrowie i wszystko inne.
Ostatnio siedzę z popcornem w rękach i wertuję hejted. Jakie to wszystko jest monotonne. I co w tym wszystkim najgorsze. 10 razy temat o słowie 'otaku' i 10 razy powstaje bezsensowna, nie wnosząca nic nowego, prymitywna dyskusja. Czy fandom naprawdę tak się zepsuł? Bo aż boję się postawić ponownie stopę na konwencie jak czytam to wszystko...