So take me now,
before it's too late.
Life's too short
so I can wait.
Teraz to mnie nie obchodzi,
niech sobie będzie za późno.
W końcu ludzie mają
ważniejsze problemy niż ja.
Gdyby ludzie z faktycznymi problemami
posłuchali sobie moich przykrych opowieści,
to czuliby się jak ja czytająca książkę pt.
"Na co mam wydać moje pierdyliard milionów?".
Moja pustość jest przerażająca.
Ale jest dalej zwana MOJĄ pustością
i moimi 'problemami'...
Cieszę się, że są takie płytkie.
Z głębokimi mogłabym sobie nie poradzić.
Choć nie wiem, czy problem z tym,
że prawdopodobnie nigdy nie będę miała męża
(bo wszyscy mi się nudzą i widzę jedynie ich wady)
jest płytki...
Chyba jednak jest.
Przykre bardzo.
Bardziej przykry jest fakt, iż
mimo że piszę tego 'bloga' bardziej dla siebie
niż dla innych i opisuję w nim mój bardzo ciężki
choć czasem przesadzony ból
to natrafiam czasem na komentarze od ludzi
którzy piszą "ślicznie" i zapraszają mnie
na swoją stronę.
co jest ślicznego w tym, że ktoś opisuje swoje uczucia?
w dodatku te negatywne...
bardzo nieprzyjemne...