Więc mamy kolejny rok.
Czuję, że to będzie the most lonliest year of my life.
Choć pewnie tak będzie co roku.
Czas nie pozwala się przyzwyczaić do bólu.
Tylko w niewielkim stopniu przestaje się go odczuwać.
Ale nie zapomina się o nim.
Szczególnie jeżeli osoba, która nam go sprawia
nie znika z naszego życia
i musimy ją jeszcze przez jakiś czas oglądać.
Dziękuję Ci bardzo, że już ponad rok się męczę.
Bo tak ciężko jest się odzwyczaić.
Ale Ty mi na to pozwoliłeś.
Czekam na inną rozrywkę.
Odejdź , proszę.
Zagłuszam myśli muzyką,
są tak beznadziejne i puste.
Krzyczą i chcą się wydostać.
Nie mogę krzyczeć.
Należy udawać normalną osobę.
Bez głębokich problemów,
bez głębokich uczuć,
bez odpowiedzi na pytania,
bez drugiego siebie, ukrytego pod pozorami.
Wszystko musi być 'zwyczajne',
by nie zostać uznanym za innego.
Czynić tylko to, co jest uważane za normalne.
Żadnych przemyśleń.
Z odgórnie ustawionym planem.
Bez czasu na zastanowienie.
Nie umiem tak.
Nadmiar emocji i myśli wypływa ze łzami,
tworząc najsmutniejszy na świecie potok.
Potem boli mniej.
Jakby uwolnić zło z siebie.
Choć wciąż jakby pozostawało.
By odkładać się i czekać na więcej.
Żeby niespodziewanie zaatakować,
nie dając chwili na zastanowienie,
na próbę ratunku.
Znów wyszło dość przykro,
a chciałam tylko życzyć wesołych świąt,
mimo że jest już styczeń,
bo nie udało mi się wcześniej napisać.
Ale naprawdę chciałam,
bo czułam potrzebę opisania emocji,
żeby usunąć ich nadmiar,
ale nie zdążyłam.
Dlatego teraz dopiero piszę.
Liczę, że kiedyś będzie dobrze.
oby.