jakoś dwa miesiące temu dostałam nowy dom. na pretficza mam już własny dywan, kapcie w panterkę, półkę w lodówce, szczoteczkę do zębów i parę wypitych flaszek. pościel mam w serduszka, ciągle nie opuszcza mnie wiara, czyli jednak dalej chodzi o miłość, niezależnie od współrzędnych geograficznych. prowadzę raczej skromny tryb życia, ora et labora, opieram się na warzywnych posiłkach, raz dwa razy w tygodniu piwo pewnej znanej polskiej marki, studia, praca, i to tyle.
zaniedbałam wiele spraw, to fakt. każde otwarcie tej strony nie konczyło się happy endem, a smuceniem, że dawno nie napisałam nic, słowie - zero.
dalej trwa moja walka o niezależność. myślę o swoim życiu gorzko, opowiadam historie raczej smutne, słucham muzyki raczej nudnej. mentalność sieroty i konstatacja cierpiętnicy.
ale jeszcze wrócę, jeszcze wrócę