od kilku minut zmagam się z dylematem moralnym, dokładnie tak długo jak nie śpię. kilka minut temu wstałam.
myślę sobie, że powinien istnieć poradnik albo chociaż tutorial na youtube jak kochać introwertyka. miłość jaką dażyłam dziecinnych i miłych chłopców wydaje się być niczym. bardziej trzepotam rzęsami i uwydatniam usta, ale wtedy myśle o tej twojej powadze i ogarnia mnie panika. jestem tak zła, że w umyśle snuję rękoczyny. przy tym, nie jesteś nudny. prz tym, stałam się sępem odrobiny adoracji. przejmuję się. gdzie moje wyjabanie i dystans? mam się stać archetypem panny "ała, nie rób tak"? przecież normalnie, spojrzałabym w niebo ze słowami ja pierdole na ustach i ruszyła dalej. nie mam pojęcia, jestem poważnym człowiekiem, a udowodnię to tym, że;
od kilki minut zmagam się z dylematem moralnym. kilka minut temu wstalam. i doprawdy nie wiem, czy zjeść dopiero śniadanie czy przygotowywać obiad.