http://www.youtube.com/watch?v=cEaEdLQbAFM
SAVE YOU
część dziewiętnasta
*Pięć lat później*
Poszłam do sklepu po wino. Skierowałam się w stronę znienawidzonego miejsca i usiadłam na ławce. Otworzyłam butelkę.
- To do dna! powiedziałam sama do siebie i wlałam w siebie czerwoną ciecz.
Po moich policzkach leciały łzy. Nie mogłam ich powstrzymać. Padłam na kolana i przytuliłam się do nagrobka.
- Dlaczego odszedłeś? patrzyłam na wyrysowaną twarz Maksa.
W dniu wesela dostał wylewu. Lekarze nie mogli nic zrobić. Wszyscy myśleli, że wyzdrowiał, ale choroba wróciła. Nie mogłam się z tym pogodzić. Przez miesiąc leżałam w domu i nie odzywałam się do nikogo. Olałam szkołę, nie zdałam matury. Bartek mnie wspierał, ale w końcu się poddałam i go zostawiłam. Po 8-nastce wyjechałam za granicę do dalszej rodziny. Zamieszkałam u nich i zaczęłam pracować. Siedziałam tam pięć lat. Nie miałam kontaktu z nikim. W końcu zaczęłam żałować, że wyjechałam bez pożegnania. Nie byłam nawet na pogrzebie brata. Obwiniałam cały świat o jego śmierć.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Bartka.
- Wstań Lili, jest zimno. podniósł mnie z ziemi u położył na ławce. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko.
Po chwili wziął butelkę wina. Wypiliśmy to, co zostało. Siedzieliśmy tam dobre dwie godziny rozmawiając. Dowiedziałam się, że po moim zniknięciu Bartek załamał się i też wyjechał. Zdał maturę, ale olał studia i zaczął pracować w Londynie u wujka. Nigdy o mnie nie zapomniał i myślał, że w końcu wrócę. Przyjechał do Polski tydzień temu. Przychodził na grób Maksa codziennie z nadzieją, że w końcu mnie spotka. I tak też się stało.
W końcu opuściliśmy cmentarz i skierowaliśmy się na miasto. Był początek grudnia, padał śnieg. Poszliśmy coś zjeść do pobliskiego baru. Usiedliśmy wygodnie przy stoliku. Zauważyłam gazetę więc postanowiłam ją poczytać.
- Bartek, zobacz! na jednej ze stron widniała podobizna starca, którego poznaliśmy w Mielnie.
- Witold Urbanowicz. Jeden z najwybitniejszych polskich malarzy zmarł poprzedniej nocy. przeczytał na głos chłopak.
- O kurde, to straszne. Powinnam pojechać na pogrzeb.
- Powinniśmy.
***
Znaleźliśmy informacje o pogrzebie. Ku naszemu zdziwieniu miał odbyć się w Krakowie, bo to jego miasto rodzinne. Pojechaliśmy tam następnego dnia. Około 13 poszliśmy do kościoła.
Było pełno ludzi, a w pierwszej ławce spostrzegłam staruszkę, która była jego siostrą.
Po mszy, podeszliśmy do niej. Zdziwiła się kiedy nas zobaczyła, ale zarazem ucieszyła.
- Witajcie dzieci. Nie spodziewałam się was tutaj. zaprosiła nas do swojego krakowskiego mieszkania na kawę. Zostańcie na noc. Nie będziecie wracać o tak późnej porze. zaprowadziła nas do pokoju. Kiedy weszliśmy do środka ujrzeliśmy jedno łóżko. Zostawiam was. Dobranoc.
- Pewnie myśli, ze nadal jesteśmy razem. usłyszałam głos chłopaka. Lekko się speszyłam i poszłam do łazienki przebrać się w piżamę.
CDN.
Kasia