Tak się dzisiaj zastanawiałam i doszłam do wniosku, że pisanie bilansów w moim przypadku mija się z celem... w ogóle założenie bloga wcale mi nie pomogło. Ciągle zdarza mi się coś podjęść do obiadu [ale nie między posiłkami]. Chyba przestane dodawać codziennie notki bo nic tutaj nie wnoszę. Moje bilanse przy waszych są ogromne, a efekty pewnie będą marne.
Od jutra zapewne ogranicze się do jakiś paru słów i skończe z męczeniem Was bilansami ;). A jeśli uda mi się osiągnąć jakiś efekt, to się pochwalę.
Dzisiejszy bilans zawaliłam. Zjadłam kilka łyżeczek suchego kakao. Miałam chęć na słodkie... ;/ Noi zjadłam to, bo nic innego nie było. Znaczy było jakieś ptasie mleczko i tego typu rzeczy. Wiem że kakao to sam cukier... ale może jakaś witamina czy wapń przy okazji wpadło. No cóż, nie pasuje do Waszego grona.
Noi zrobiłam dzisiaj kolejny krok w kierunku bagna, z którego niedawno się wykaraskałam-nie zjadłam kolacji... znowu zaczynam opuszczać posiłki. Dupa dupa.
Patrząc na mój tłusty brzuch odechciało mi się cokolwiek zjeść...
BILANS:
1 posiłek: 2 kromki razowego [złożone] z pomidorem i ogórkiem
2 posiłek: 200 g. jogurtu naturalnego 0% [74 kcal]
3 posiłek: bułka razowa, szczypiorek, kawałek ogórka, ok. pół pomidora, 2 liście sałaty, papryka czerwona, wieśniak noi to nieszczęsne kakao
4 posiłek: nic
strasznie monotonne bilanse mam-kolejny powód by ich nie pisać. nie jestem żadnym przykładem ani inspiracją, dlatego warto sb odpuścić ;]
AKTYWNOŚĆ:
+ wszystkie ćwiczenia robiłam oczywiście 'ciurkiem' zajęło mi to z 1h 15 min. Po ćwiczeniach na nogi zawsze chwile się rozciągam-dzisiaj tylko momencik.