"Ciała poczęły wydzielać znowu ostrą woń potu, a wargi wysychać i pierzchnąć. Mokra, soczysta zieleń napawała nadzieją, że tu gdzieś musi być woda. Przecież nie było tu jeszcze podciągniętych rur wodociągowych i mieszkańcy korzystali ze studni, które na pewno ocalały.
(...)
- Studnia musi być gdzieś dalej, przecież ludzie tu na pewno mieli wodę - jak by podlewali ogród? - pocieszaliśmy się wzajemnie.
(...)
- Jest studnia! - krzyknął ktoś z wierzchołka drzewa. - O, tam, w rogu!
Paru z nas puściło się pędem tratując główki kapusty, nie zwracając uwagi na ciernie malin rozdrapujące nam ramiona. Biegnący przede mną blondyn potknął się i runął jak długi. Z kolei ja zawadziłem o coś miękkiego, ukrytego w zieleni. Pod liścmi zaczerniały zwłoki ludzkie jedne, drugie, trzecie, było ich wiele. Zawalały cały róg ogrodu, splątane bezładnie z zielenią krzewów. Dopiero teraz zauważyliśmy, że liście wokół zmiętoszone były i ochlapane rdzawymi plamami krwi.
Nachylony nad studnią kapo zamachał ręką. Zbliżyliśmy się i zajrzeliśmy w głąb, ale w ciemnych otworze zamiast wody ujrzeliśmy stłoczone zwłoki, powykrzywiane straszliwie. Kapo szybko uniósł drewnianą pokrywę leżącą obok i nasunął ją na otwór.
(...)
Po oczyszczeniu okolic studni i podwórza udaliśmy się na drugą stronę ogrodu. Idąc wzdłuż niewysokiego muru ogrodzenia, gęsto posiekanego kulami, nagle natknęliśmy się na nowy zwał trupów. Musiała to być grupa uchodźców. Świadczyły o tym ubrania pomordowanych, pozakładane palta, płaszcze i rozrzucone wokół tobołki, paczki, walizki.
Tu przeważały kobiety i dzieci. Drobne dzieci i niemowlęta spoczywały jeszcze w zaciśniętych skurczem objęciach matek, starsze leżały w pobliżu trzymając jeszcze w rękach poły ich ubrania. Pośrodku tej grupy jak upiorny symbol leżał starszy siwy człowiek. Ręka wysunięta daleko do przodu zaciskała kij, oparty na pobliskich zwłokach, na końcu którego powiewała biała flaga. Poruszana miarowo wiatrem, muskała odwróconą do góry twarz trupa.
Wszędzie ślady rabunku. Ubrania pomordowanych porozrywane, powyciągane podszewki kieszeni, stosy rozprutych walizek, tobołków porozdzieranych, ręce powykręcane brutalnie, okaleczone od drapieżnych palców, ściągających pierścionki i sygnety."
/ Verbrennungskommando Warschau / Tadeusz Klimaszewski
25 LUTEGO 2025
13 LUTEGO 2025
24 LISTOPADA 2024
8 LISTOPADA 2024
23 PAŹDZIERNIKA 2024
9 PAŹDZIERNIKA 2024
25 WRZEŚNIA 2024
28 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisynecat
26 MAJA 2025