photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

Wnętrze baraku w obozie męskim w Auschwitz-Birkenau.

 

 

"Kiedy już trzeci tydzień nie przywożono nam zupy do pracy, tylko rozdawano po plasterku surowej brukwi, kiedy nie było chleba, Kühnemann któregoś dnia zawołał Marylkę Bystrzanowską i mnie do swojego biura. Gdy weszłyśmy, kazał zamknąć za sobą drzwi, wskazał na biurko, na którym leżała jedna trzecia bochenka chleba, a na niej plasterek krwawej kiszki (Blutwurst) i plasterek czarnego salcesonu. Był to jego dzienny przydział, jeśli tak można określić, suchego prowiantu. Wziął z biurka ten chleb razem z dodatkami. Podając mi go na wyciągnięcie dłoni, powiedział:
- Nimmt euch das Brot! (Weźcie sobie ten chleb).
Czułam, jak się czerwienię ze wstydu. Nie wyciągnęłam ręki, tylko powiedziałam grzecznie:
- Danke, nein. (Dziękuję, nie).
Czekał dalej, trzymając nadal w dłoni chleb; zapytał:
- Warum nimmst du nicht das Brot? (Dlaczego nie chcesz wziąć tego chleba?)
Odpowiedziałam zdecydowanie:
- Wir sind nicht hungrig, Herr Unterscharführer, wir danken herzlich. (Nie jesteśmy głodne, panie kapralu, serdecznie dziękujemy).
Położył na biurku chleb, sięgnął do pasa, pomyślałam, że mnie zastrzeli, ale nie, poprawił tylko swoją bluzę. Zmierzając do wyjścia, powiedział:
- Ich gehe jetzt, ich gehe aus, und wenn ich zurück komme, das Brot muss gefressen sein, verstanden? Das ist ein Befehl! (Ja teraz wychodzę, a kiedy wrócę, chleb musi być zjedzony, zrozumiano? To jest rozkaz!). Wyszedł. Nawet gdyby nie powiedział, że to jest rozkaz, i tak zjadłybyśmy ten chleb z dodatkami. Zniknął, zamykając drzwi od zewnątrz na klucz. Co innego wyciągnąć rękę, odebrać z jego ręki chleb, kiedy na nas patrzy, a inna sprawa, kiedy byłyśmy same, a chleb leżał na biurku. Oczywiście chleb zjadłyśmy bardzo szybko.
Kiedy wrócił, nie było na biurku nawet małej okruszynki. Bez słowa wypuścił nas z biura."

 

/ Wierzyłam, że wrócę / Maria Slisz-Oyrzyńska

 


Dodane 12 KWIETNIA 2011 , exif
108