photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

"Wśród więźniów na jednym z sienników poznałem kolegę z tego samego gimnazjum. Miał na imię Felek - nazwisko uleciało mi z pamięci. Nawiązaliśmy w wolnym od pracy czasie koleżeńskie stosunki i postanowiłem mu "odpalać" od czasu do czasu kawałek zorganizowanego z magazynu chleba. Był młody, tak jak i ja. Rodziców stracił jeszcze we wrześniu 1939r. Wiedziałem, że ucieszył się naszym spotkaniem, a potrafił dzielić się z kolegami.
Upłynęły ze dwa tygodnie, gdy pewnego dnia w południe zjawił się w kuchni sam komendant Plagge. Kiwnął na mnie palcem. Zdjąłem przepisowo czapkę i zameldowałem się przed nim. Stanął dokładnie przede mną i patrzył mi prosto w oczy. - Jakie masz prawo do wydawania chleba z magazynu? - zapytał. Zdębiałem. Zamurowało mnie. A kiedy powtórzył pytanie, odpowiedziałem, że nie rozumiem pytania. Wtedy rąbnął mnie pięścią w twarz raz i drugi, aż zwaliłem się na ziemię. Gdy podniosłem się i zająłem znowu pozycję na baczność - wtenczas rozkazał: - Pójdziesz ze mną na salę, to tam zrozumiesz. Sala - po drugiej stronie ulicy - znajdowała się na piętrze. Poszedłem za SS-manem.
Po drodze cały czas myślałem - o co chodzi? Co on wie? O czym? I od kogo? Zdarzało się, że dawałem swoją porcję chleba nie tylko Felkowi, ale tu chyba nie o to chodziło. Czyżby jednak Felek? Wydawało mi się to niemożliwe. Zapewniał mnie, że po jego trupie - nikt nie dowie się, skąd dostawał chleb.
Doszliśmy z Plaggem na piętro i weszliśmy na salę. Dwóch chorych więźniów sprzątało podłogę. SS-man wrzasnął na nich, aby się wynieśli. Gdy zniknęli w umywalni, zwrócił się do mnie: - Ty parszywy kucharzu. Za dużo sobie pozwalasz. Kładź się! - wskazał zydel. Z kąta porwał jakąś grubą listwę drewnianą i chwycił ją w lewą rękę. Był mańkutem.
Nie było dyskusji. Kiedy wypiąłem się na stoliku, Plagge zamachnął się i uderzył. - Liczyć, głośno liczyć! - rozkazał starym oświęcimskim zwyczajem. Och, sukinsyn - pomyślałem. Schowałem po uderzeniu wypięty zadek jakby w siebie. Chciałem zelżyć napięcie, ale już padły następne razy. - Dwa, trzy, cztery - liczyłem głośno. Ból rozszedł się po całym siedzeniu. Zaczął wrzynać się w kręgosłup, gdzieś wysoko w plecy, w całe ciało. Czapkę, którą miałem w ręku, wpakowałem w usta i kiedy następował raz - wgryzałem się w nią zębami, aby nie krzyczeć. Zaraz potem wyjmowałem czapkę na chwilę z ust, by wyrzucić z siebie kolejną cyfrę 8, 9, 10. Bólu już jakby nie czułem. Stępiało coś we mnie. Rozlało się po całym ciele.
Dalsze razy padały w rytmicznych odstępach. Czapkę miałem mokrą od śliny. - 21, 22 - wykrztusiłem z siebie. Jeszcze trzy uderzenia. Potem coś pękło mi w głowie i zwaliłem się bez czucia na podłogę. Dopiero po chwili usłyszałem głos Plaggego: - Wstać! - krzyczał.
Nie płakałem. Zaciskałem z bólu zęby. Dusiłem w sobie krzyk i gryzłem wargi. Wewnątrz nadal byłem zawzięty. Nie pokażę mu swojej porażki. Wydawałem z siebie jakieś rzężenie. Byłem cały zaśliniony, ale postarałem się, aby zająć postawę na baczność. W końcu mi się to udało - tylko takie miałem uczucie, jakby mi brakowało siedzenia. Tak mnie zbił ten łajdak.
A Plagge ze swoim diabelskim uśmieszkiem spytał: - Czy wiesz za co dostałeś? - Nie za to, że ukradłeś, ale za to, że się dałeś złapać. Tyle czasu siedzisz w obozie, to powinieneś wiedzieć, że takie sytuacje nie mogą mieć miejsca. - W dalszym ciągu nie wiedziałem o co mu chodzi, ale odpowiedziałem: - Tak jest, Oberscharführer. - No, a teraz do roboty - powiedział SS-man, odrzucając listwę, którą mnie walił. Wyprostowałem się, na ile było mnie stać, znów powiedziałem: - Jawohl - i powlokłem się za nim z powrotem do kuchni. O siedzeniu nie było mowy. Choć zrobilem sobie okład z ciepłej wody, nic to nie pomogło. Do końca dnia wszystkie czynności wykonywałem na stojąco. Zbyszek zrobił mi oględziny i poinformował, że w zasadzie cały tyłek jest czarny.
Wieczorem, kiedy wróciły grupy robocze, dowiedzieliśmy się, o co chodziło. Plagge zrobił niespodzianie przed południem rewizję ubrań więźniów. Oczywiście, u Felka znalazł pół bochenka chleba obozowego, który mu dałem poprzedniego dnia. Chleb był nie pokrajany w racjonowane ćwiartki. Więzień mógł mieć tylko pajdkę, czyli ćwiartkę chleba. Plaggego to zainteresowało. Przewrócił Felka jednym uderzeniem i położył mu kij na gardle, żadając aby ten wyjaśnił od kogo ma chleb? - No i wsypa. Felek nie wytrzymał. Zalany krwią, wyjąkał: - Od Tadka z kuchni. - W ten sposób zarobiłem na wyróżnienie i nagrodę 25 plag- od... Plaggego - nomen omen. A swoją drogą była to moja wina, że Felkowi, który nie siedział tak długo jak ja w obozie, dawałem niepokrojony chleb.
Na siedzeniu porobiły się rany, które dopiero po kilkunastu dniach zaczęły się goić. Pożółkły sine miejsca. Przykładałem fusy z resztek wygotowanych pokrzyw, z których gotowano herbatę - bo nic innego nie było. Lekarza w tym komandzie także nie było. W końcu Zbyszek poradził mi przykładać obieżyny z ziemniaków. Po trzech razach nastąpiła wreszcie poprawa. Zacząłem powoli siadać. Przez cały ten czas musiałem pracować, bo do kuchni Plagge nikogo za mnie nie przydzielił.
Zdążyłem przyzwyczaić się do przezwyciężania bólu. Nauczyłem się pokonywać samego siebie, bo chciałem żyć. Musiałem umieć znosić ból i nauczyć się o nim zapomnieć. Walka bowiem o życie, o przetrwanie, jeszcze nie była skończona."

 

/ Wytrzymałem więc jestem / Tadeusz Sobolewicz

 

 

PS. Zawieszam - do końca lutego nie będą pojawiały się wpisy, zapraszam w marcu.

 

Dodane 19 LUTEGO 2011
180
dormi Holokaust był hańbą całego cywilizowanego świata. Nie można zagłady dokońca zrozumieć ani opisać. Był to niewyobrażalny rozmiar cierpień. Słowa wydają się zbyt banalna...Musimy pamiętać...
14/03/2011 20:32:26

Informacje o numerymowia


Inni zdjęcia: 1541 akcentova944 photoslove25Kolarka czy kolarzówka ? ezekh114niedzielnie locomotivLisek ajusiaAlpy ajusiaEhh patusiax395Ja ajusiaTrw damianmafiaAqa park bluebird11