photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

Na zdjęciu "Schody śmierci" (Todesstiege) w Mauthausen.

 

"Znając słabo język niemiecki nie należy z nikim wdawać się w żadne rozmowy po niemiecku, bo można dostać więcej, niż gdy się nic nie mówi. System ten stosowałem do samego końca mego pobytu w obozie, mimo że później już nieźle mówiłem tym językiem. Dobrze mówić nigdy się nie nauczyłem. Nienawidziłem tej mowy, czułem do niej wstręt, a zapamiętałem tylko to, co przez ciągłe słuchanie samo wlazło mi do głowy. Po hiszpańsku i rosyjsku lepiej mówiłem jak po niemiecku.
Co mi ta metoda dawała? Gdy mnie pytał o coś esesman, kapo czy też blokowy, odpowiadałem: "nic fersztejn". To słowo "nic" powiedziane po polsku mówiło samo, że ja naprawdę znam tylko jedno niemieckie słowo: "fersztejn". Dostawałem wtedy tylko dla formalności w twarz albo kopniaka i przeganiano mnie. Gdy sprawa była poważniejsza, wzywano tłumacza. Gdy taki mówił coś tłumaczowi po niemiecku, ja już rozumiałem pytanie i miałem chwilę czasu - zanim mi to tłumacz powtórzył - zastanowić się nad odpowiedzią. W ten sposób ciężko było zaskoczyć mnie jakimś podstępnym pytaniem. Nie znaczy to, że w ten sposób unikałem zawsze bicia - przeważnie jednak metoda ta skutkowała."

"Szybko spostrzegłem, że kapo bije tak długo, aż bity co najmniej ze trzy razy upadnie, więc pomagałem mu w ten sposób, że choć mnie uderzył nawet nie bardzo mocno, ja za każdym uderzeniem prawidłowo przewracałem się. Po drugim uderzeniu ciężko się podnosiłem, a po trzecim chwiałem się na nogach. Jeśli ktoś tego nie umiał robić, to był bity tak długo, aż naprawdę przewracał się i nie mógł się podnieść, bo kapo bił zawsze w skroń. Z czasem doszedłem do takiej techniki, że padałem nie od uderzenia, lecz sam, i to z takim wyliczeniem, że cios dosięgał mnie już w momencie padania. W ten sposób kapo był zadowolony, że od jednego uderzenia zwala człowieka z nóg, a ja otrzymywałem lżejsze uderzenie, amortyzowane padaniem do tyłu. Technikę tę stosowałem bez przerwy w Mauthausen i w Gusen. W Gusen raz tylko zdradziłem się. Esesman ustawił mnie przed sobą, a ja już wiedziałem, że dostanę w twarz. Esesman machnął ręką, ja upadłem, a cios wcale mnie nie dosięgnął. Okazało się, że pierwszy ruch był oszukany, a cios miałem otrzymać z drugiej ręki. Udało mi się jednak, bo gdy upadłem, esesman śmiał się i już mnie nie bił, tylko kazał mi uciekać do pracy."

/ Pięć lat kacetu / Stanisław Grzesiuk

 

Dodane 15 LUTEGO 2011
378

Informacje o numerymowia


Inni zdjęcia: w oleju z pierwszego tłoczenia kerisŁawki wymieniono. ezekh114Gimnastyka wodna bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24