Na zdjęciu kapo Józef Mitas - nr obozowy 6635.
I tutaj fragment o kapo Mitasie z opowiadania innego autora - Czesława Ostańkowicza (nr obozowy 8232).
"[Mitas] był to renegat, konfident, funkcyjny w karnej kompanii, kat współwięźniów liczący na przychylne rozpatrzenie podania o przyznanie mu tytułu Volksdeutscha i na wcielenie do SS. Z racji swej funkcji kręcił się po kuchni węsząc mięso, domagając się kiełbasy i tłuszczu do blokowego i kapów. Wiedziałem, że kucharze opłacali w ten sposób prawo do życia dla kolegów zamkniętych w karnej kompanii."
Z opowiadania Józefa Kreta - "Dzień w karnej kompanii" - ciąg dalszy.
"Naprzeciw nas w jednym szeregu stoją nowo przybyli. Jest ich około dwudziestu. Na jednych twarzach maluje się trwoga i przerażenie, na innych rezygnacja lub tępa apatia. Przyjęcie nowych więźniów odbywało się podobnie jak wczoraj, z tą jednak różnicą, że dziś Moll nie fatygował swojej ciężkiej ręki, używając laski. Jednemu z obitych kazał biec dokoła podwórka, szczując go psem. Ściganym był młody człowiek, chudy, wysoki, blady, o inteligentnym wyrazie twarzy z okularami na dużym nosie. Człowiek o takim wyglądzie musiał być widocznie przedmiotem specjalnego zainteresowania Molla. Biegał teraz po podwórku, a pies szarpał jego chude łydki, gryzł uda, targał na strzępy koszulę. Gdy umęczony więzień, pogryziony do krwi, przystawał, wściekły Moll popędzał go dalej, a i pies nie ustawał w zajadłości. Wreszcie gdy dręczony upadł i mimo bicia i psiego szarpania nie podnosił się, Moll podszedł do nas i odebrał raport od blokowego."
(...)
"Nagle w ciszę bloku pada rozkaz sztubowego:
- Alle raus!
Wypędzają z bloku wszystkich więźniów, z wyjątkiem Niemców. Mitas staje przed nami i objaśnia:
- Pójdzieta cegłę tłuc, łajzy pierońskie!
Powiedziawszy to puszcza w ruch kij i swoje cienkie nogi. Każdy lokuje się jak może dokoła kupy cegieł, znoszonych od kilku dni i składanych w kącie podwórka. - Kto nie może pomieścić się w kręgu, ten bierze kilka cegieł na bok, przykuca i tłucze. Młotków oczywiście nie ma, więc bije się cegłą o cegłę, aż rozpryśnie się na drobne kawałki. Pokruszoną cegłą będzie wyłożone podwórko i najbliższa droga.
- Choćbyśta mieli do rana tu siedzieć, zatracone dreksaki (*śmierdziele), to was nie puszczę, aż bydzie cegła rozbita! - krzyczy.
Tymczasem na bloku smażą się na naszej margarynie ziemniaki dla kapów. Znaleźli oni "chody" do kuchni, skąd przemycają kartofle, przedmiot marzeń wszystkich więźniów. Dochodzi nas zapach tego smakołyku, drażni nozdrza i podniebienie. Kosztem naszych głodowych porcji tuczą się nasi oprawcy i nabierają sił, które jutro na nas wyładują. Teraz, kiedy zajęci są żarciem, czujemy się bezpieczniej. Wszędobylski Mitas biega, wyzywa po swojemu i bije. Ale w tym jego nieustannym gderaniu i biciu jest jeszcze coś ludzkiego. Odnoszę wrażenie, że tak jak chętnie okłada kijami innych, tak samo chętnie prałby samego siebie. Coś gryzie tego człowieka. Ma on swoisty, w twardej szkole życia wyrobiony pogląd na ludzi. W swoisty też sposób klasyfikuje ich wady i zalety. Niezaradność, ślamazarność i miękkość wywołują u niego burzę wściekłości. Teraz właśnie, kiedy wykończona głodem, pracą i biciem gromada ludzka ma pokruszyć bez narzędzi górę twardej cegły, Mitas pieni się na widok powolnych, niezdarnych ruchów i nacechowanej apatią i rezygnacją postawy. Skacząc od jednego do drugiego z więźniów skulonych nad cegłami, wali pięściami po głowie i pokazuje, jak obywając się bez młotka kruszyć cegłę.
- Ludzie, gdzie wy macie rozum, pierońskie inteligenty, gdzieśta się głupi narodzie uchował, że tego nie poradzisz robić! - krzyczy, tłukąc kawałkiem cegły w czoło ostatkiem sił poruszającego się więźnia. - Ruszajta się niedorajdy zatracone, bo was potłukę na drobne! - Po chwili zaś dodaje łagodniej; - musita wszystko potłuc, choćbyście mieli całą noc siedzieć. Pośpieszta się i skończta z tym drekiem! (*gówn...m)"
/ Wspomnienia więźniów obozu oświęcimskiego / Państwowe Muzeum w Oświęcimiu
I jeszcze wspomnienie Tadeusza Sobolewicza (nr obozowy 23053) o losach kapo Mitasa.
"Do drugiego morderstwa doszło w Buchenwaldzie. Na moim bloku koledzy rozpoznali Mitasa, zwyrodnialca, który był kapo kompanii karnej w Brzezince. Pamiętałem go z początkowego okresu pobytu w Auschwitzu, kiedy był pomocnikiem równie sadystycznego jak on blokowego, który nazywał się Skrzypek. Pewnego dnia urządzili nam "odwszawianie". Musieliśmy biegać nago na 20-stopniowym mrozie. Słabszych dobijali funkcyjni i esesmani. Pod ścianą rosła sterta ciał. Potem musieliśmy zanurzyć się w betonowej kadzi z wodą z chlorkiem. Podczas tej procedury kilku kolejnych kolegów utopili.
Mitas zarzekał się, że to pomyłka, że on to nie on, ale czterech więźniów złapało go za ręce i nogi i zaczęło uderzać nim o ziemię i prycze. Kiedy w końcu upuścili bezwładne ciało, inni więźniowie niemal wdeptali je w ziemię. Szczątki powędrowały do latryny. Blokowemu zgłoszono, że utopił się w szambie. Wielu sadystom wymierzono sprawiedliwość w transportach z Auschwitzu albo w kolejnych obozach."
25 LUTEGO 2025
13 LUTEGO 2025
24 LISTOPADA 2024
8 LISTOPADA 2024
23 PAŹDZIERNIKA 2024
9 PAŹDZIERNIKA 2024
25 WRZEŚNIA 2024
28 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisynecat
26 MAJA 2025