photoblog.pl
Załóż konto

Na zdjęciu widzimy więźniów wiozących na tzw. rollwagach kotły z jedzeniem.

 

"Praca w kuchni rozpoczynała się już o godzinie czwartej rano, a kończyła o czwartej po południu, a czasem trwała i dłużej.
(...)
Każdy kucharz mógł zjeść tyle, ile tylko chciał. Każdy więc brał dla siebie więcej, aby potem dać koledze, którego dożywiał.
(...)
Kucharze mieli różne możliwości organizowania żywności dla swoich. Magazynom żywnościowym przekazywano stan liczbowy wszystkich więźniów z apelu wieczornego. Ponieważ w ciągu nocy i dnia następnego umierała pewna liczba ludzi, a transporty nowych więźniów nie otrzymywały pożywienia przez jeden lub dwa dni, będąc już na stanie obozu, powstawały duże nadwyżki magazynowe. Z tych nadwyżek korzystali funkcyjni i esesmani. Kucharze organizowali z tych zapasów pomoc dla swoich kolegów, karnej kompanii czy szpitala obozowego.
(...)
Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy. Tak było i ze mną. Pewnego razu udało mi się zorganizować dwie kiełbasy. Nie mogłem ich jednak od razu przenieść do kartoflarni. Trzymałem je przy kuchni, w kotle, a po pracy schowałem w spodnie, jedną kiełbasę w lewej nogawce, drugą w prawej. Pech chciał, że esesman "Bubi" przeprowadzał rewizję u każdego z kucharzy, czego nigdy wcześniej nie robił. Niestety, znalazł u mnie kiełbasy. Skończyło się na mordobiciu i kopaniu. Kiełbasy oczywiście odebrano. I to był koniec z pracą w kuchni. Całe szczęście, że wszystko się tylko tak skończyło. Mogłem dostać bunkier, karną kompanię, z której się tak łatwo nie wychodziło."


"W Oświęcimiu był taki okres, kiedy strzyżono nas na koguta. Polegało to na tym, że w jednym tygodniu strzyżono nasz rząd na szerokość maszynki od czoła do szyi. W następnym tygodniu zostawiano wcześniej ostrzyżony fragment, a golono resztę głowy. Była to droga maszerowania dla wszy.

(...) Strzyżenie odbywało się raz na 3-4 tygodnie, golenie raz w tygodniu, zawsze w niedzielę po południu."


/ Więzień numer 26895 wspomina / Czesław Owczarek

Dodane 13 LISTOPADA 2023
410