Photoblog.pl

Załóż konto

Numery mówią. 

2023/01/05   

 

« następne   poprzednie »

"Więźniowie stali w milczeniu. Przez wystające żebra i zapadnięte brzuchy wzrok "Białego Królika" pobiegł w dół, do naszych genitaliów. To na nich dziś skupiła się uwaga sadysty - bestia zrobi wszystko, żeby dokładnie trafić w środek tarczy. Uderzenie długim bykowcem w taki cel wymaga nie byle jakich umiejętności. Nawet wytrenowani oprawcy rzadko trafiali w wybrany punkt. Większość razów kończyła się tylko głośnym trzaskiem w powietrzu. Kilka sięgnęło brzucha lub miednicy. Ale jeden czy drugi lądował tam, gdzie był wymierzony, wywołując wybuch dzikiej radości u katów. Każde smagnięcie zostawiało otwartą ranę. Najbardziej bolało uderzenie w mosznę. Każdy spodziewał się takiego ciosu, ale jednocześnie miał nadzieję, że bykowiec chybi celu. Na szczęście dla torturowanych sadyści przestrzegali zasady: jedno smagnięcie na każdego. Wielu ta taktyka ratowała, ale też dodawała okrucieństwa chłoście. Jestem numerem 17. Wzdrygałem się na każdy świst bykowca i liczyłem je: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć... Wybuch śmiechu i niewyraźny szmer. Otworzyłem oczy i, zezując w bok, bez poruszenia głową zobaczyłem, że "Biały Królik" ustępuje miejsca "Paniczowi". Oznaczało to, że ustalili zmianę po pięciu próbach. Na mnie wypadnie uderzenie "Panicza". Przeciągły jęk przez zaciśnięte zęby zagłuszył jego triumfalny okrzyk:

- Sehr gut!

Potem zaczął liczyć.

- Drei!

Trzask.

- Vier!

Trzask.

- Fünf!

Och! I kolejny stłumiony jęk...

Korytarz wypełnił się jękami, łkaniem i histerycznym szlochem, które nie ustawały nawet po wrzaskach oprawców. Miałem szczęście, bykowiec ominął moje ciało. Kiedy sadyści przechodzą dalej, trzeba stać w spokoju. Za pierwszym razem, kiedy torturowali nas w ten sposób, jeden z moich kolegów stracił przytomność i upadł na mnie. Instynktownie, nie mając czasu na rozważenie konsekwencji, złapałem go, straciłem równowagę i upadłem na wyciągnięte ręce. W tym samym momencie usłyszałem trzask przy lewym uchu i odczułem niemiłosierny ból. Zerwałem się natychmiast. Poczułem, że krew kapie mi na ramię: bykowiec jak nóż rozciął moje ucho. Jednak i tak miałem szczęście - nie sięgnął oka.

Przez ponad tydzień nie słyszałem na lewe ucho, ale to było nic w porównaniu ze straszliwym pechem mojego kolegi. Był on marynarzem, wysportowanym i silnym. Został oślepiony ciosem pałką w głowę. Przynieśliśmy go do sztuby nieprzytomnego, zmyliśmy krew z głowy i zostawiliśmy, żeby się w spokoju przespał. Rano okazało się, że nic nie widzi, chociaż poza tym wyglądał całkiem normalnie.

(...)

Cierpieliśmy, patrząc na niewidomego kolegę, który sam nie mógł uwierzyć, że stracił wzrok, potykającego się, wpadającego na prycze i ludzi. Za każdym razem, gdy na kogoś trafiał, przytrzymywał go i pytał, czy jest dzień czy noc, i dlaczego nic nie widzi. Z przerażeniem patrzyliśmy na jego oczy w twarzy pełnej udręki - wyglądały normalnie, ale nie widziały. Na wieczorny apel prowadziliśmy go pod ręce; blockführer i blockältester stali na korytarzu i poganiali ludzi pokrzykiwaniami i szturchańcami. W zamieszaniu marynarz został z tyłu na schodach. Idący na końcu koledzy wyciągnęli go na zewnątrz, już nie żył."

 

/ Ucieczka z Auschwitz / Andriej Pogożew

4 komentarze
padholder  - 05/01/2023 19:57:34
...zamykają photobloga :/
numerymowia - 05/01/2023 20:06:28
Przerzucę się na Facebooka.
padholder - 05/01/2023 20:43:06
ja go bojkotuję ...za inwigilację
numerymowia - 05/01/2023 20:50:17
takie czasy.

Najnowsze wpisy

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wpis numerymowia

 

Wszystkie wpisy