


Na zdjęciu po prawej - Stefan Baretzki.
"Nagle drzwi naszej sztuby otworzyły się i blockführer Baretzki bezceremonialnie wtargnął do środka wraz z "Paniczem" i jeszcze jednym mężczyzną. Za nimi na korytarzu tłoczyła się grupa tłumaczy.
"Biały Królik" uśmiechnął się wąskimi, zaciśniętymi wargami. Oczy miał zimne i niewidzące, uszy czerwone, powieki jeszcze bardziej czerwone. Izbę wypełnił smród mocnego alkoholu.
- Achtung! - krzyknął porządkowy i wszyscy zamarli.
Oczy "Białego Królika" prześlizgiwały się po naszych twarzach i ciałach. Leżałem na najwyższej pryczy, obok Susłowa, i moje serce przestało bić, gdy wzrok potwora spoczął na nas. Zrobiło mi się gorąco, w głowie się zakręciło. Krew pulsowała mi w skroniach. Myśli szybko przebiegały mi przez umysł: "Czy to już to? Czy to koniec?". Dziwna słabość ogarnęła moje ciało...
- Raus! Raus!
Od razu wróciła mi jasność myślenia. "Biały Królik" nie stał już przy mnie, ale powoli kroczył przejściem, wskazując coś palcem i sycząc: Raus!
Susłow delikatnie dotknął mojej ręki i szepnął:
- Lepiej idź, kolego...
Nie pamiętam, jak zsunąłem się z pryczy i szedłem korytarzem, a Susłow trzymał się zaraz za mną. Za nami ruszyło jeszcze kilku. Tłumacz ustawił nas pod ścianą według wzrostu. Susłow był pierwszy w rzędzie, ja drugi. "Biały Królik" i jego kumple wyszli ze sztuby i zamknęli drzwi, odcinając nam kontakt wzrokowy z towarzyszami. Nie słyszałem, co mówią stojący obok kaci o ile w ogóle cokolwiek mówili. Jak urzeczony patrzyłem na ręce "Panicza": powoli, bardzo powoli zakładał swoje rękawiczki. Przeszyła mnie jedna myśl: "To już. To koniec". Nogi trzęsły się pode mną i ledwie mnie słuchały.
Ze służalczym uśmiechem i z teatralnym gestem prawej ręki "Biały Królik" skinął głową koledze, jakby mówił: "Zaczynaj, proszę". W tej chwili rozpoznałem tego samego oficera, którego widzieliśmy pierwszego dnia, tego, który zabił naszego kolegę. Nazywał się Hans Stark, był oficerem gestapo i to z powodu jego obecności Baretzki zachowywał się tak bezwzględnie.
Stark stanął przed Susłowem. Trzymając ręce za plecami, kiwał się na piętach. Nagle Susłow stęknął i upadł, wijąc się z bólu: Stark kopnął go między nogi podkutym butem. Krok w prawo i Stark kiwał się teraz przede mną. Po raz pierwszy miałem okazję przyjrzeć mu się z bliska. Usta miał mocno zaciśnięte, a mięśnie policzków konwulsyjnie pulsowały. Jego małe, zwężone oczy płonęły nienawiścią.
(&)
Pięść Starka trafiła mnie między oczy, w grzbiet nosa. Natychmiast straciłem przytomność, siła uderzenia rzuciła moją głową o ścianę, przy której stałem. Kilka chwil później odzyskałem świadomość. Ledwo zdołałem otworzyć oczy zaklejone krwią i zobaczyłem obok Susłowa na podłodze. Natychmiast wszystko mi się przypomniało. Pomyślałem: "Nie ruszaj się, nie pokazuj, że żyjesz. Tylko cierpliwość może cię uratować". Na szczęście, kiedy doszedłem do siebie, kara już się kończyła. Leżąc dalej twarzą do dołu, zerknąłem kątem prawego oka i ujrzałem, że "Biały Królik" podchodzi do Susłowa i stawia mu but na gardle. Susłow wykrzesał z siebie resztkę sił, chwycił but i zdjął go ze swojej szyi. "Panicz" kopnął go między nogi, ktoś inny w głowę. Śmiejąc się jak szaleńcy, oprawcy wrócili do pokoju "Panicza". Jeden z tłumaczy otworzył drzwi i rozkazał porządkowemu:
- Zabierać wszystkich do kostnicy! Szybko!
Nie wiem, co zrobili pozostałym, ale tylko trzech z nas zostało przy życiu."
/ Ucieczka z Auschwitz / Andriej Pogożew