"Mój kolega i serdeczny przyjaciel łęczycanin Zygmunt Olczak wychowanek Seminarium Nauczycielskiego w Łęczycy, ostatnio nauczyciel w Ozorkowie, podporucznik rezerwy piechoty, miał nieszczęście zwrócić na siebie baczniejszą uwagę łódzkich gestapowców. Był w ich mniemaniu niepoprawnym recydywistą, bo siedział już przedtem jako więzień polityczny w obozie koncentracyjnym we Flossenbürgu. na pograniczu bawarsko-czeskim. Został wprawdzie stamtąd zwolniony, bo nawet gestapo doszło do wniosku, że nic przeciwko Trzeciej Rzeszy nie zawinił, ale już sam ten fakt był okolicznością dostatecznie go obciążającą w obecnym śledztwie. Do tego doszło podejrzenie, że to właśnie on, polski oficer rezerwy, stał na czele powiatowej organizacji Związku Walki Zbrojnej. Dlatego musiał przejść przez najcięższe z nas wszystkich tortury na ulicy Anstadta. Gdy po wielu godzinach przesłuchania wrócił do sali na II piętrze, nie mogliśmy go poznać. Na jego ciele nie było dosłownie miejsca, gdzie by nie otrzymał ciosu. Ciało było sine, w wielu miejscach ciemnogranatowe lub prawie czarne. Skóra w wielu miejscach poprzecinana, świeżo zakrzepła krew pokrywała liczny rany. Był zmaltretowany do ostatnich granic. Zimne okłady przynosiły mu ulgę, ale tego dnia nie nadawał się do żadnych rozmów. Byliśmy przerażeni stanem Zygmunta. Tylko bardzo mocny organizm mógł takie tortury wytrzymać. Czy jednak bez śladu dla zdrowia? Okazało się jednak, że Zugmunt to twarda sztuka. Wyleczył się ze skutków pobicia szybciej od innych, a na duchu nie poniósł żadnego szwanku. Niczego z niego gestapowcy nie wybili. Nie przyznał się do tego, iżby był członkiem ZWZ (a do tego jeszcze, że był komendantem powiatowym), nie wymienił żadnego nazwiska, stanowczo zaprzeczył zarzutowi czytania i kolportażu "Biuletynu Kujawskiego". Nie pomogła Niemcom zaskakująca konfrontacja z prawdziwą łączniczką między nim i sztabem organizacji w Łodzi. Do chwili konfrontacji nie wiedział, że i ona wpadła w łapy gestapo. Gdy ją sprowadzono, zbitą, storturowaną, ledwie żywą, nie mogącą stać na własnych nogach, zrobiło mu się gorąco. Był pewien, że ją złamali, że ona potwierdzi, kim był w organizacji. Ale bohaterska dziewczyna, bita okrutnie przy nim, krzycząca z bólu i rozpaczy, wołała głośno, że ona tego człowieka nie zna, że nigdy go nie widziała i że nie wie, kim on jest. On też wołał, że jej nie zna i że nigdy jej nie widział. Gestapowcy byli wściekli jak same diabły i znęcali się nad nimi, dopóki dziewczyna nie straciła przytomności, a Zygmunt przestał się poruszać i reagować na uderzenia, chociaż przytomności nie stracił. Wyrzucono ich na korytarz, oblano wodą, potem dziewczynę zabrano, a Zygmunta zawleczono na dalszy ciąg przesłuchania i bicia."
/ Nas nie pożarły płomienie / Władysław Zarachowicz
25 LUTEGO 2025
13 LUTEGO 2025
24 LISTOPADA 2024
8 LISTOPADA 2024
23 PAŹDZIERNIKA 2024
9 PAŹDZIERNIKA 2024
25 WRZEŚNIA 2024
28 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisynecat
2 dni temu