photoblog.pl
Załóż konto

[Więzienie w Mysłowicach]


"Jedną z najgorszych tortur było wlewanie przez nos wody do płuc, tak zwane "butelkowanie"; więzień się dusił, charczał, tracił przytomność. Następował najczęściej obrzęk płuc i śmierć. Niewielu przetrwało tortury "butelkowania". Więźnia kopano, zlewano wodą, żeby go przywrócić do przytomności. Zazwyczaj, szczególnie w pierwszej fazie śledztwa, gestapowcy znęcając się dbali, ażeby aresztant przed czasem nie umarł. Stosowano wbijanie szpilek pod paznokcie, przypalanie płomieniem mięśni grzbietu, łamanie żeber."


"Po wyprowadzeniu więźnia z celi "Chińczyk" sam zaczął przesłuchanie. Bicie mnie przez Wandę Ż. było niczym w porównaniu z tym, jakie sprawił mi "Chińczyk". Bił mnie, kopał, chwyciwszy za ramiona uderzał moją głową o ścianę. Zrobiło mi się gorąco, czułam, że moja głowa rośnie, staje się olbrzymia, w uszach szum przelewającej się wody, ciemność...
Kiedy się ocknęłam, leżałam nadal na ziemi, a "Chińczyk" okładał mnie bykowcem. Ponieważ nie wstawałam, kopał mnie. Teraz już nie tylko krzyczałam, ale nieludzkim głosem wyłam z bólu. Podniosłam się, opierając o ścianę. Z rozciętego ucha, warg, nosa ciekła krew. Krwawiła skóra na głowie, sklejając mi włosy. Kiedy przywlekli mnie do celi, tak byłam ubrudzona krwią, że sprawiałam wrażenie bardziej zmasakrowanej, niż w gruncie rzeczy byłam. Niemniej każdy ruch sprawiał mi ból. Płakałam, nie mogłam siedzieć ani leżeć. Skórę na pośladkach miałam poprzecinaną, rozległe wybroczyny, całość obrzękła, czerwona, na drugi dzień sina, a później coraz bardziej granatowa."


"W tym czasie, kiedy ja siedziałam w bunkrze, przebywał tam także młody, 28-letni lekarz, podobno z Warszawy. Nazywał się Paweł Odrowąż. Żadna z nas go nie widziała, ale wiele o nim słyszałyśmy. Był dla nas wzorem Polaka, wielkim bohaterem. Przebywał w bunkrze około 8 miesięcy, był tak bardzo bity, że ciało odpadało, wszystkie blizny ropiały. Kiedy mógł poruszać się o własnych siłach, nocą "posten", pełniący dyżur w bunkrze, wyprowadzał go na parę minut na dziedziniec obozowy. Prowadził go jak psa, na łańcuchu. Nawet podczas tego krótkiego spaceru nie rozkuwano go.
Kiedy przebywałam w bunkrze, co noc słyszałam, jak wychodzili i wracali. Bardzo chciałam go zobaczyć, poznać, powiedzieć mu, że wiemy, jaki jest dzielny. Ale nie zobaczyłam go nigdy. Biedny Paweł, przeżył śledztwo, bicie, tortury, pobyt w bunkrze po to, żeby umrzeć. W marcu 1943 roku wywieziono go do Oświęcimia i rozstrzelano."


/ Wierzyłam, że wrócę / Maria Slisz-Oyrzyńska

Dodane 12 LIPCA 2014
370

Informacje o numerymowia


Inni zdjęcia: O zachodzie slaw300Synuś nacka89cwa:) nacka89cwaMój zakup pati991Morze nasze morze hanusiek:) dorcia270013 /05/ 25 xheroineemogirlxJa nacka89cwa13.05 kurdupelpunk1477Ja nacka89cwa