photoblog.pl
Załóż konto

OSTATNIE DNI


Zdzisław Kowalewski:

"Pod koniec wojny do Mauthausen ewakuowano Auschwitz, Dachau i inne obozy koncentracyjne, do których zbliżał się front. Umieralność była bardzo duża. Poza tym w kwietniu Niemcy mordowali Żydów węgierskich z obozu i krematorium nie było w stanie palić wszystkich ciał. Pracowałem wtedy w komandzie Marbach, które zakopywało trupy.
Kopało się wielkie kwadratowe doły o głębokości 8-10 metrów. W takim grobie mieściło się podobno ponad 12 tysięcy ludzi. Żydzi przywozili nagie trupy, chwytali je za nogi i ręce i wrzucali do dołu. Później wchodzili tam i układali je jak śledzie w beczce. Po ułożeniu jednej warstwy, zasypywali trupy wapnem. Potem wychodzili albo wciskali się w kąt, a my posypywaliśmy wszystko cienką warstwą piasku. Kapo krzyczał, że mamy to robić równo i bił nas pałą. Potem Żydzi układali kolejne warstwy. Gdy zostawały dwa, może trzy metry do brzegu rowu, wszystko zakopywaliśmy."
(Mauthausen, 1945)


Bogumił Kinicki:

"W obozie był już spokój, nie było prześladowań, tyle że nie mieliśmy co jeść. Ważyłem 33 kilo, same kości, ręce i nogi cieniutkie. Chodziłem przy ścianie, jak się puściłem, to się przewracałem."
(Gusen II, 1945)



WYZWOLENIE


Henryk Matulko:

"Ogromna radość, wszyscy rzucili się sobie w ramiona. Ale druga sprawa to jedzenie, bo to wszystko wygłodzone, a wiadomo było, że w magazynach może coś być. Nie chciałem biec do tych magazynów, zdawałem sobie sprawę, że nie można najeść się do syta, bo od razu dostanie się skrętu kiszek. Ale inni pobiegli.
Byłem świadkiem, jak jeden z więźniów niósł stamtąd dwa kawałki kiełbasy. Doskoczył do niego drugi więzień i chciał mu ją wyrwać. Ten się bronił i prawdopodobnie dostał cios nożem, bo zobaczyłem, że był zakrwawiony. A tamten złapał kiełbasę i uciekł."
(Gusen I)


Bogumił Kinicki:

"Jak weszli Amerykanie, to Rosjanie opanowali kuchnię. Ugotowali nam zupę z mięsem. Po tej uczcie masa ludzi umarła z przejedzenia. Krew leciała, organizm nie mógł tego strawić, stosy trupów widziałem. A ja umiałem się jakoś przystosować, najadłem się kartofli polanych tą zupą, popiłem czarną kawą i wszystko było w porządku."
(Gusen I)


Marian Nędza:

"Kucharze polscy zaczęli gotować nam jedzenie. Przegapili, że ludzie byli wyczerpani. Chcieli jak najlepiej. Jak dostał taką michę jedzenia, makaronu z mięsem czy z fasolą, jak sobie pojadł - skręt kiszek i do Chrystusa. Nie ma rady. Masę ludzi wykończyli. Zorientowali się błyskawicznie i potem segregowali więźniów na słabszych i mocniejszych. I według tego już dawali nam jedzenie. Tak że dużo ludzi jednak uratowali, ale i dużo zniszczyli."
(Mauthausen)


Stanisław Zalewski:

"Zaczęło się polowanie na wszystkich, którzy znęcali się nad więźniami, choć sami też nimi byli: na kapo, blokowych, pisarzy, donosicieli. Wyłapywano ich i ginęli w ten sam sposób, w jaki oni uśmiercali więźniów. Ta zemsta z jednej strony napawała satysfakcją, a z drugiej była trochę przerażająca. Biedni, potulni więźniowie nagle zmienili się w katów."
(Gusen II)


Jak Chodakowski:

"Zaraz po wyzwoleniu obozu Rosjanie zaczęli się mścić. Na jednym kapo tańczyli jak dzicy ludzie. Flaki mu wyszły, wnętrzności popękały, a oni tańczyli. Rozdeptali go. Roztańczyli. Cieszyli się jak dzicy. Część więźniów dorwała się do broni. Wpadli na wieżę posterunkową, na której był karabin maszynowy. Za obozem na olbrzymiej połoninie pasły się owce. Jak się dorwali do tego karabinu, jak pruli w te owce! Biedne, wchodziły pod kule, nie uciekały, tylko pod kule... A oni strzelali. Ten chłop krzyczał: "Helfen Amerikano! Helfen!".
(Gusen II)


Edward Pyś:

"Wychodzę z bloku i widzę, że leci naprzeciw mnie taki gruby, mały, spasiony Niemiec z zielonym winklem, a za nim pędzi grupa 50-60, a może więcej więźniów z Gusen. Ale ten Niemiec tak szybko biegł, mimo tuszy i krótkich nóżek, że tamci go nie mogli dogonić. I ja trochę się przesunąłem, ale zobaczyłem, że on się na mnie zamachnął. Może myślał, że stoję mu na drodze. Nie namyślając się wiele, podłożyłem mu nogę i upadł. Na to, co się potem działo, już nie mogłem patrzeć. Oni go po prostu rozerwali gołymi rękami."
(Gusen I)


Witold Domachowski:

"Przed samym wyzwoleniem szedłem na apel obok kapo, Niemca. On już przeczuwał, co będzie i zaczął mnie pytać:
- Słuchaj, ja chyba nikomu nic złego nie zrobiłem, nie? Wszystkim raczej pomagałem, nikomu nic złego nie robiłem.
- Ja nie znam szanownego kapo, nie wiem. Nie byłem w tym komandzie i nic nie mogę powiedzieć.
On był w pasiaku, ale pod nim miał piękny, biały sweter z angory.
Po wyzwoleniu, po pierwszej radości, byli tacy, którzy zaczęli szukać kapo, blokowych, żeby się na nich mścić. Po tych wydarzeniach wracałem na blok. Patrzę, a w rynsztoku leży ktoś zamordowany. Nie poznałem po twarzy, bo była całkowicie zmasakrowana, poznałem po angorowym swetrze."
(Gusen I)


Tadeusz Czech:

"Był taki szrajberek, Niemiec, w stopniu porucznika żandarmerii. Na oczach Amerykanów ognisko zrobili. To znaczy, drewna nakładli, jego związali i położyli na tym drewnie. Polali go benzyną i podpalili, a jednocześnie z boku stali i patrzyli, aby nie uciekł. I się spalił. Amerykanie dali nam dwa dni i powiedzieli, że my tu stanowimy prawo i możemy robić, co chcemy."
(Gusen II)


Benedykt Lech:

"Po oswobodzeniu, jak pierwszy raz zobaczyłem kobietę, to stanąłem jak wryty i patrzyłem, co to za stworzenie. Zapomniałem już, jak wyglądają kobiety. Przez tyle czasu człowiek ich nie widział.
Nad Mauthausen przez te lata, gdy tam byłem, ani jeden wróbel czy inny ptak nie przeleciał. Dym z krematorium tak śmierdział, tak się rozprzestrzeniał, że ptaki stamtąd uciekały. Dopiero po oswobodzeniu patrzyłem: to jest wróbel, to wrona. Człowiek był jak zdziczały."

 

/ Ocaleni z Mauthausen/

 

Dodane 28 KWIETNIA 2014
535

Informacje o numerymowia


Inni zdjęcia: O zachodzie slaw300Synuś nacka89cwa:) nacka89cwaMój zakup pati991Morze nasze morze hanusiek:) dorcia270013 /05/ 25 xheroineemogirlxJa nacka89cwa13.05 kurdupelpunk1477Ja nacka89cwa