photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

I INNE PODOBOZY - GUSEN I


Wacław Pilarski:

"W listopadzie i grudniu 1940 pracowałem codziennie po pas w rzece. Dostaliśmy gumowe buty, ale to wszystko było dziurawe i poniszczone. W dodatku w Gusen był taki klimat, że jak zaczynało padać, to lało dwa tygodnie i człowiek przychodził codziennie z pracy w mokrych rzeczach - mokre zdejmował, w mokre się ubierał.
W tym czasie byłem bardzo osłabiony, trudno mi było nawet ruszać łopatą. Ale na rewir iść nie mogłem, bo wtedy lekarzem obozowym był Kiesewetter, który raz, dwa razy w tygodniu przyjeżdżał, oglądał chorych i ci, którzy nie nadawali się już do pracy, dostawali szprycę... i do krematorium."


Stefan Czech:

"Pobudka w Gusen była o świcie - nie wiem, o której godzinie, bo nikt z nas nie miał zegarka. Zimą było zupełnie ciemno. Dostawaliśmy na śniadanie pół litra czarnej kawy i to było wszystko. Potem szliśmy do pracy. Czasem w dzień padał deszcz, Więc mokło nam ubranie. Po powrocie z pracy, wieczorem, nie można było się rozebrać, aż do czasu, gdy kładliśmy się spać. Dopiero wtedy zdejmowaliśmy mokre ubranie i składaliśmy je w kostkę. Chyba że blokowy nie zauważył, to na jakiś czas rozpościeraliśmy te mokre łachy, gdzie się dało. Ubranie złożone w kostkę kładło się na posadzce pod łóżkiem. Czasem było tak, że gdy w nocy był większy mróz , to ubranie zamarzało. Trzeba było je rano lekko rozciągać, żeby się nie połamało. Potem takie zimne, mokre albo zmarznięte ubranie zakładaliśmy na siebie i znów do roboty."


/ Ocaleni z Mauthausen/

Dodane 21 CZERWCA 2013
250