[Auschwitz-Birkenau]
"Wiadomo, jaką straszną chorobą jest dur plamisty, a cóż dopiero w tak ohydnych warunkach, gdzie setki ludzi bardzo ciężko chorych, powpychanych zwykle po 5 w klatkach, oddają kał na siebie i sąsiadów, polewają się moczem, leżą ognojeni dzień i noc zupełnie nago, bez umycia. Nie zadbano tam o nich, żadnych leków nie było, a nikła ilość więźniów funkcyjnych - zdrowych, lecz w ciągłym strachu, wykonywała przymusowe czynności niedbale i z największym obrzydzeniem.
(...)
Po kilku dniach przerwy Antoś znowu zajrzał do mnie pod dach i przerażony był moim wyglądem: brud, smród, wszy i muchy nie mogły zrobić dobrego wrażenia. Kazał mnie zabrać natychmiast i wynieść na dwór - dalej od bloku.
Rzucili mnie na kupę cegieł i dachówek. Skwar słonecznego popołudnia tak mi dokuczał, że miałem się za porzuconego na pastwę losu - znikąd pomocy, znikąd ulgi, a ruszyć się nie miałem sił. Tutaj spodziewałem się... zasnąć na zawsze.
Obudził mnie dotkliwy chłód i deszcz. Ciemno już było, tylko od czasu do czasu niebo rozdzierały nagłe błyskawice. Miałem zapewne nadal wysoką temperaturę, gdyż rzęsisty deszcz sprawiał mi wielką ulgę. Łakomie otwierałem usta, by połykać jak najwięcej kropli. Z bloku nikt po mnie nie przyszedł. Widocznie zapomniano, może nie spodziewano się, że jeszcze żyję, a zresztą - kto tam dbał o jakiegoś truposza.
Tymczasem ulewa odświeżyła niewątpliwie moje wynędzniałe ciało, a przede wszystkim wspaniale je umyła. Jednak o świcie dygotałem z zimna. Szczęściem, już z rana słońce dosięgło tu swoimi promieniami i grzało mnie jakby z litości. Leżałem nadal na kupie gruzów, gdy około południa przyjechali esesmani wywrotkami. Załadowali znowu nieboszczyków oraz pewną ilość żywych - Genug, Abfahrt! - słyszałem z daleka.
Nie zdawałem sobie sprawy, że przez porzucenie mnie i pozostawienie na uboczu, po prostu na pastwę losu, byłem uratowany. Bowiem tym razem funkcyjni - na rozkaz - oczyścili z chorych wszystkie koje po mojej stronie.
(...)
Pobyt na powietrzu i ulewie, chociaż tak dał mi się we znaki, być może stał się acz ryzykowną, jednak swoistą terapią - pomogło oddychanie świeżym powietrzem i umycie ciała przez ciepły deszcz. Także po ulokowaniu mnie ponownie na legowisku pod dachem, ale już na świeżej podściółce i pod kawałkiem starego, lecz czystego koca, poczułem się znacznie lepiej. Oczywiście słabiutki byłem, o samodzielnym zejściu czy powrocie na miejsce mowy być nie mogło, jednak już wyczuwałem potrzeby fizjologiczne i... wołałem, a przede wszystkim nie traciłem przytomności. Najbardziej dziękowałem za wszelką pomoc miłemu Antosiowi - zupełnie nie wiedząc, że mojego dobroczyńcę już nigdy nie zobaczę. Później dowiedziałem się od sztubowego, że w jednej z rozwałek został rozstrzelany. Był góralem z krakowskiego transportu."
/ Wspomnienia z Oświęcimia i Brzezinki / Adam Piotrowski -> (/ Poza granicą nienawiści / Adam Piotrowski, Mieczysław Kornacki)
25 LUTEGO 2025
13 LUTEGO 2025
24 LISTOPADA 2024
8 LISTOPADA 2024
23 PAŹDZIERNIKA 2024
9 PAŹDZIERNIKA 2024
25 WRZEŚNIA 2024
28 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisynecat
26 MAJA 2025
Inni zdjęcia: Nad morzem slaw300Ja patrusia1991gd:) nacka89cwaDzwoniec jerklufoto... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24