photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

"Przypadkiem znalazłem się w rozbieralni, kiedy przyprowadzono grupę więźniów wyselekcjonowanych w obozowym szpitalu. Było tam od dwustu do trzystu osób. Wszyscy wiedzieli, co ich czeka. Nagle usłyszałem, jak ktoś woła: "Shlomo!". Byłem zaskoczony, odwróciłem się, żeby zobaczyć, kto może mnie znać. Głos powtórzył: "Shlomo! Nie poznajesz mnie?". Patrząc na tego mężczyznę, po chwili zrozumiałem, że to kuzyn ojca, Leon Venezia. Miał zmieniony głos, wyglądał jak kościotrup. Przyjechał naszym transportem, ale nie trafił do Sonderkommanda. Opowiedział mi, że pracował w kanałach. Uderzono go w kolano, a kiedy to kolano spuchło, dostał się do szpitala. Ale szpital nie był tu miejscem, w którym leczono, i jeśli ktoś w ciągu kilku dni sam nie wyzdrowiał, z dużym prawdopodobieństwem trafiał do komory gazowej. Niestety, taki los spotkał właśnie jego. Nieleczone kolano spuchło jeszcze bardziej, więc podczas selekcji posłano go na śmierć. Leon błagał, żebym porozmawiał z pełniącym służbę SS-Unterscharf hrerem o wcieleniu go do Sonderkommanda. Próbowałem mu wytłumaczyć, że nic nie wskóram, bo wszyscy jesteśmy w takiej samej sytuacji. Ale nie ustępował, więc żeby go uspokoić, poszedłem do esesmana. Odpowiedział machnięciem ręki: "Ah! Das ist Schei egal!", "Gówno mnie to obchodzi!". Wróciłem do Leona i żeby zająć jego myśli czymś innym, zapytałem, czy jest głodny. Wiedziałem, że od dawna dostawał głodowe racje. Przyznał, że tak, oczywiście. Pobiegłem po kawałek chleba i sardynki, które miałem pod łóżkiem i szybko wróciłem, żeby przypadkiem nie było za późno... Dałem mu jedzenie, a on nawet nie przeżuwał kęsów, tylko je łykał, jakby pił wodę, tak bardzo był wygłodzony. W jakiś czas potem przyszła kolej na niego, musiał iść do komory gazowej. Był jednym z ostatnich, więc Niemiec się rozwrzeszczał. Ująłem kuzyna pod rękę, a on zasypał mnie pytaniami, które bardzo mną wstrząsnęły: "Ile czasu się tam umiera? Czy bardzo się cierpi?". Nie wiedziałem, co mu powiedzieć, więc skłamałem, zapewniając, że to nie trwa długo i nie boli. W rzeczywistości dziesięć do dwunastu minut to cała wieczność, kiedy walczy się o powietrze, ale okłamałem go, żeby się uspokoił, nabrał otuchy. Niemiec znowu zaczął krzyczeć, więc uściesnęliśmy się i poszedł."

 

/ Sonderkommando / Shlomo Venezia


Dodane 15 PAŹDZIERNIKA 2011 , exif
193