photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

Na zdjęciu więźniowie oczekujący na dezynfekcję, Mauthausen.

 

 

"Kilka tygodni przed końcem wojny zrobił mi się na pośladku wewnętrzny wrzód, przy kości. Zabawa z tym wrzodem trwała prawie dwa tygodnie, co trzy - cztery godziny musiałem go przekłuwać igłą, którą nosiłem w klapie marynarki. Gdy mówiłem o tym po wojnie lekarzowi, dziwił się, że przy tej zabawie nie dostałem zakażenia krwi. Siadałem na stołku jednym pośladkiem, patrzyłem w lusterko i wbijałem igłę w bolące miejsce, a następnie wyciskałem wrzód. Wyciekał z niego krwisty płyn. Po wyciśnięciu bolało mnie trochę mniej i mogłem chodzić. Rano nie mogłem się ruszać, bo w nocy nie wyciskałem go, ale po przekłuciu i wyciśnięciu znów czułem się lepiej. Raz oparłem nogę na murku i poprawiałem coś przy bucie, a przechodzący kolega chwycił mnie za ten bolący pośladek i poderwał do góry. Z bólu uderzyłem na ślepo, a dopiero później spojrzałem, kto to jest. Przeprosiłem go, ale miałem uczucie, że zemdleję z bólu. Było to coś takiego jak w 1941 roku, kiedy to esesman kopnął mnie w wielki wrzód na nodze. Wreszcie jednej niedzieli nie pomogło już żadne przekłuwanie. Nic nie leciało. Gdy mnie kolega rano golił, zrobiło mi się słabo i tylko odsunąłem rękę z brzytwą, bo myślałem, że zemdleję. Wieczorem mieliśmy granie. Nie chciałem chłopakom nawalić, więc poszedłem, a właściwie to mnie zaprowadzili, bo szedłem dość mocno nachylony do przodu. Nie mogłem wyprostować się, bo na pośladku wywaliła gała wielkości pięści, a na tym jeszcze sina szyszka wielkości włoskiego orzecha. Grałem i śpiewałem, a w oczach ciemno mi się robiło z bólu. Wieczorem przyłożyłem duży opatrunek z ichtiolu, ale ból nie pozwolił mi spać w żadnej pozycji. Zapisałem się do lekarza, do którego miałem iść w poniedziałek rano. Nad ranem dopiero usnąłem. Obudziłem się i czuję, że pływam. Wrzód pękł i zrobił się spory otwór cieknący ropą, ale że już się do lekarza zapisałem, to poszedłem. Doktor zobaczył tylko i kazał mi iść do ambulatorium. Tam zdjąłem spodnie, położyłem się na kozetce i zaczęła się operacja. Operował Bernard Drahejm - obecnie lekarz powiatowy w Kole. Znieczulał Jurek Kalinowski. Chociaż miał on tylko jedną nogę, wlazł mi na kark i ręce wyłamał do tyłu tak, żebym nie mógł tyłkiem skakać - to właśnie było znieczulenie. Innego nie robili. Kroili całkowicie na żywca. Podglądałem, co robi Bernard - a on wziął w rękę nożyczki o krótkich ostrzach Ciął raz, drugi raz, przy trzecim krzyknąłem. Teraz w drugą stronę - raz, dwa - i znów za trzecim krzyknąłem.
- Czego się śmiejesz? - kpią sobie. - Łachotało. Jak kto będzie chciał, żeby go połachotać, to przyślij go do nas.
Dla nich to było wesołe. Ale patrzę, co Bernard robi dalej. A on teraz wziął taką maleńką łyżeczkę. Jurek znów zwiększył siłę "znieczulenia" - a ten jak mi zaczął kręcić tą łyżką we wrzodzie, to myślałem, że się z bólu wścieknę - ale tym razem nie krzyknąłem. Zawstydzili mnie. Później, gdy już wtykał tampony, to i Jurek nie trzymał, a ja sam leżałem spokojnie. To już nic nie było z porównaniu z poprzednim bólem. Po kilku dniach już wszystko było dobrze."

 

 

/ Pięć lat kacetu / Stanisław Grzesiuk

 

 

Dodane 10 PAŹDZIERNIKA 2011
482