photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO

 

Wyzwolenie, Buchenwald.

 

 

Co sprawiło, że przetrwali? Jak zaraz przeczytacie, zdania są różne.

 

 

"Podczas jednej z uroczystości na terenie obozu oświęcimskiego jakiś dziennikarzyna przyczepił się do mnie i zagaił w te mniej więcej słowa: 'Widzę, że pan się tutaj czuje jak u siebie w domu, pan chyba musiał być więźniem.' - 'Owszem, byłem.' - 'No to niech mi pan powie, jak pan to zrobił, że pan żyje? Pan musiał chyba dobrze znęcać się nad innymi i zabijać, aby utrzymać się przy życiu.' Odpowiedziałem mu: 'Widzi pan, to jest tak: obóz przeżyło około 10% więzionych tu ludzi, przypadek zrządził, że ja znalazłem się między tymi dziesięcioma procentami. Tak, ale jeśli się chce szczegółowo i dokładnie powiedzieć, dlaczego?, to trzeba wypunktować wszystkie te okoliczności, które złożyły się na to, że ja jeszcze żyję, jakkolwiek prawie 90% przemawia za tym, że nie powinienem żyć. Wiem na pewno, że moja kartoteka więzienna opatrzona była symbolem RU (Rückkehr unerwünscht - powrót niepożądany), a więc w żadnym wypadku z woli władców nie powinienem był wyjść żywy z obozu." (inż. Artur Krzetuski)

"Gdybym odpowiedział, iż dlatego przeżyłem, że miałem szczęście, to musiałbym się też zastanowić, dlaczego tysiące wartościowych nie przeżyło? Że pewne uzdolnienia w końcu dały jakieś rezultaty? Tak, ale inni, zdolniejsi, wartościowsi... Może częściowo język niemiecki, może trochę sprytu... Każde takie pytanie może być głupstwem, ale i słusznością (...). Jakiś instynkt jednak mówił mi, że przeżyję. Mówił uporczywie, stale, a powtarzali koledzy - ale dlaczego? Są ludzie i to chyba większość wierzących, którzy wszystkie tego rodzaju sprawy: jak przeżył, wyzdrowiał, został wyzwolony itd. odnoszą na wyżyny, do Opatrzności. No tak, bo modlili się gorąco i stale i zostali wysłuchani. Są na to formułki: że wola Stwórcy, że niezbadane wyroki, że nie człowiekowi sądzić te sprawy. I znowu to samo, co na początku. Nic nie wiadomo. No tak, są jakieś liczby prawdopodobieństw, którymi dysponuje natura, ale egoiście - człowiekowi wydaje się, że wiele dobra jest tylko dla niego. O niemądrzy! (Mieczysław Kościelniak)

"Więzień mógł być zdrowy, jak przysłowiowy koń; mógł mieć własne, nawet przebogate życie wewnętrzne, tak bardzo chroniące go od załamania się, od muzułmaństwa lub próby życia za wszelką cenę, a jednak wystarczał przypadek, nieprzewidziana reakcja esesmana czy kapo, jego taki lub inny humor i więzień ginął. Dlatego w przeżyciu obozu warunki przedmiotowe odgrywały ogromną rolę." (ks. Jan Marszałek)

"Myślę, że tylko dzięki postawie wewnętrznej człowiek, o dziwo, nawet bez kataru wychodził z tego rodzaju niemieckich eksperymentów, jak wyrzucanie nas po gorącym prysznicu z badu (tj. kąpieli) na trzaskający mróz. Pamiętam, kiedyś tak trzymano nas bardzo długo (kilka chyba godzin), a miałam na sobie tylko bluzeczkę bez rękawów, płócienną spódnicę w gołe nogi. Mokre włosy zamieniły się w długie sople lodu. Albo wielogodzinne apele na mrozie w leciutkich pasiakach z pokrzyw lub padający na prycze w baraku śnieg. Korelacja psychofizyczna może jedynie wyjaśnić tę przedziwną zagadkę, jak to potrafiłam wszystko przetrwać. Stałe napięcie, wola zwycięstwa, pogarda dla ciemiężców - to była nasza potężna broń." (dr Zofia Grzeżułko-Fabowska)


"Dopiero bliższe poznanie warunków obozowych i kontakty z doświadczonymi współwięźniami ułatwiały orientację, skąd może przyjść zagrożenie, a także sprzyjały odpowiedniemu zachowaniu się w konkretnych sytuacjach. Los więźnia zależał często od sposobu jego reagowania na prowokacyjne szykany. Nie można było okazywać zbytniej słabości - nad potulnymi znęcano się z upodobaniem - ale też nadmierna odporność doprowadzała oprawców do wściekłości." (Jan Olszowski)

 

"W obozie przyszli nam z pomocą starsi (obozowym stażem) koledzy - wspomina Jan Starczewski.  - Jakże cenna była ta pomoc! I z jaką wdzięcznością wspominać ją będę do końca życia! A odczuliśmy ją od pierwszego już dnia. Rano, 14 maja 1943r., a więc nazajutrz po naszym przybyciu do Brzezinki, dotarli do nas więźniowie zatrudnieni przy pomiarach. Od nich usłyszeliśmy słowa otuchy i zachęty do wytrwania. (...) Cenne były również i inne ostrzeżenia, jak np.: patrz, to jest kapo Bruno, gdy cię wyrżnie i będziesz leżał, nie podnoś się, bo cię znów zaprawi i to jeszcze mocniej; a to jest kapo Helmuth - gdy będziesz leżał, zaraz podnoś się, bo będzie kopał w brzuch."

 

"Wielkie znaczenie miało przekupstwo esesmanów. Bardzo często koledzy, którzy jechali do rzeźni po odpady dla hodowli psów na terenie garbarni, mieli zorganizowane dolary. Esesmanowi w rzeźni dawali sto dolarów, aby nie widział, co wynoszą. Kiedyś przywieźli parę głów wieprzowych, to znów połowę prosiaka, to wędliny, a czasem więcej odpadów, które w Oświęcimiu były rarytasem. Ja osobiście dałem sztalmajstrowi kilkakrotnie po kilkadziesiąt dolarów, za co często przynosił do ślusarni mięso, wędliny i chleb. Czasem wołał mnie do swojego pokoiku, który znajdował się nad stajniami, i tam zdradzał swoich, opowiadając np. o sytuacji na frontach." (Jan Liwacz)

 

"Trzeba dodać, że staż obozowy też ułatwiał przetrwanie obozu. Stary numer był względnie traktowany przez esesmanów, a także miał szacunek wśród współwięźniów. Przykład: Leżałem w bloku 20 na oddziale tyfusowym. Pewnego dnia razem z Xawerym Dunikowskim zgłosiliśmy szrajberowi, stojącemu przy bramie bloku, chęć wyjścia. Ten wpierw zaśmiał się, że tacy chorzy, którzy nie mogą utrzymać się na nogach, chcą wyjść na lagier, ale gdy spojrzał na nasze numery, powiedział krótko: uciekajcie, uciekajcie!" (Marian Główka)

 

/ Więźniowie Oświęcimia /

 

Dodane 27 WRZEŚNIA 2011
1932